Prolog
| Wstęp |
1. Jak on ma na imię?!
|
2. Roland Park
|
3. Pierwsze występy
|
4. Przełamując lody
|
5. Wiosenna Gorączka
|
6. 3955 Greenmount Avenue |
7. Rewolucjonista |
8. Tworzenie przyjaźni
|
9. Narodziny Born Busy
|
10. Na swoim - pierwsze mieszkanie
|
11. Studio w pokoju |
12. Bitwa z dwudziestoma ludźmi
|
13. Być szekspirowskim aktorem |
14. Sprzątacze kontra Zmywacze Naczyń
15. Ostatni bal
|
16. Na Bronksie |
17. Show - nasza szansa na wybicie się
|
18. Udało mu się |
19. Epilog
Kadencja Tupaca w Baltimore rozpoczęła się zimą 1984 roku, kiedy
przyjechał z Nowego Jorku w wieku trzynastu lat, razem ze swoją
siostrą i matką. Jego pierwszy dzień w szkole dowiódł, że był on
zwyczajnym w jego życiu i sugerował tragedię, która będzie go
prześladować, aż do końca. Szkołą, do której przypisany był z racji
zamieszkania była Roland Park Middle. Mimo tego, że szkoła ta
przyciągała wielu z mądrzejszych uczniów z okolic Baltimore i była
jedną z dwóch najlepszych gimnazjów w mieście, to mieściła się w
najgorszych okolicach miejskich Baltimore. Położona na północnym
zachodzie Baltimore, szkoła obsługiwała kilka najbiedniejszych
społeczności i najbardziej znane punkty handlu narkotykami:
mianowicie dzielnicę Tupaca, czyli korytarz między Greenmount Avenue
i Old York Road. Ze względu na swoje położenie, szkoła ta była
trudnym środowiskiem.
Podczas swojego pierwszego dnia w szkole, czyli w
połowie listopada, wszedł do klasy spóźniony, rzucając się w oczy,
ponieważ był dobrze oświetlony przez lampy szkolne. Miał na sobie
workowate spodnie, z cienkiej niebieskiej tkaniny, takiej jaką
wykorzystuje się przy szyciu kitli chirurgicznych, były one obszyte
na dole wokół każdej nogawki. Spodnie zwisały luźno z jego
kościstego ciała. Odziany był także w koszulę z długimi rękawami,
która była włożona do spodni, a sznurek trzymał cały strój w
odpowiednim miejscu. Jego fryzura była krzywa, miała dwa poziomy,
było to coś a la fryzura Bobby Browne'a. Kiedy tylko otworzył usta,
dało się zauważyć niedokończony aparat korekcyjny na obu rzędach
zębów. Na miejscu były tylko metalowe zakotwiczenia; nie łączył ich
natomiast żaden drut. Mało tego, że wkraczał w te potencjalnie
brutalne środowisko wyglądając jak chodzący cel, to czynił to prawie
trzy miesiące po rozpoczęciu semestru, w momencie kiedy wszyscy
uczniowie zdążyli już podzielić się na grupki koleżeńskie na resztę
roku.
Pani Gee potwierdziła przybycie nowego ucznia i
wskazała mu miejsce, gdzie ma usiąść. Nie minęło parę sekund, po
tym, jak tam zasiadł, gdy niezwykle wielki chłopak powrócił z
ubikacji i skierował się prosto do niego. Najwyraźniej nauczycielka
bezwiednie skierowała nowego ucznia na zajęte miejsce. Wyczuwając
możliwość wybuchu afery, uczniowie zaczęli podjudzać Grubego Willa
drwinami ''Rozwal tego czarnucha!'' oraz ''Odbierz co twoje''.
Przerośnięty, siedzący po raz drugi w tej samej klasie chłopak
zażądał przed całą klasą, aby Tupac wstał. Ale zabawnie wyglądający
nowy, chudy uczeń nie dał sobą rządzić, wstał i buntowniczo stanął
przed obliczem pretendenta.
''Pani Gee powiedziała, że mam tu usiąść,'' Tupac
powiedział Grubemu Willowi, odmawiając opuszczenia tego miejsca.
''Ona nie widziała w tym takiego problemu,'' sprzeczał się z
oburzeniem, zanim Pani Gee nie wkroczyła aby przerwać ten spór,
przepraszając zza swojego biurka za niedopatrzenie i prosząc Tupaca
aby zajął inne miejsce. On tylko podążał za instrukcjami. Dzięki
temu musiał stawić czoło pewnemu oklepowi przed całą klasą, tylko ze
względu na swoją zdecydowaną odmowę.
Dzieciaki z tej szkoły i jego dzielnica niezbyt
polubili Tupaca. Dla nich wyglądał on zabawnie, jak jakiegoś rodzaju
staroświecki odszczepieniec. W tamtym czasie w Baltimore, ubiór był
kluczem. Siostry z Baltimore najpierw patrzyły na tenisówki
chłopaka, które wzbudzały początkowe, najdłużej trwające wrażenie.
Zanim ich wzrok doszedł do twarzy, obejrzały dokładnie cały jego
strój od skarpetek aż po czapkę. W całej tej różnorodności Baltimore
i rozrastania się kultury hip-hopowej obowiązywało surowe prawo
ubioru. Z każdego rodzaju ubrania było kilka marek, z pośród których
można było wybierać i nie tolerowano żadnych odchyleń. Były
określone marki dżinsów, tenisówek, kurtek, szortów, a nawet
podkoszulków i okularów; drogie podkoszulki były noszone jako
koszule, a krzykliwe okulary ze złotymi oprawkami nie stanowiły o
intelektualizmie użytkownika. Chłopcy buntowniczo mówili o sobie
Slick-Heads i Yo-Boys. Ci Slick Heads wyróżniali się markami i
liczebnością swoich ubiorów.
Izolowanie się poprzez zewnętrzny wizerunek było
insynuacją bandytyzmu jeśli chodzi o możliwość jednostki do
posiadania i zatrzymywania takich drogich i krzykliwych artykułów
pośrodku ubóstwa i nędzy. Handel narkotykami i rabunki były już
powszechnym zajęciem w życiu młodych gimnazjalistów. Podczas tego
okresu młodzi chłopcy bili się wzajemnie i nawet mordowali za
płaszcz ze skóry jagnięcej, za kurtki Startera z symbolami drużyn
grających w NBA, za skórzane tenisówki, złote łańcuchy, a nawet
złote zęby. Chodziło tu tylko o postawę/serce. W Baltimore City
postawa i strój oznaczało to samo.
Mimo tego, że Tupac miał jaja i zawsze potrafił zadbać
o siebie, ze względu na swoją buntowniczą naturę, to jeśli chodzi o
te surowe prawo ubioru - nie posiadał oczekiwanych przedmiotów. Nie
miał także imponującej budowy ciała, czy zachowania, co mogłoby być
jego kartą przetargową. Jak to potem powiedział Mouse, ''Chciał być
B-Boy'em, ale zawsze widać było biedę.'' Matka Tupaca była o wiele
za biedna, aby kupować mu wszystkie te drogie rzeczy i zbyt
wyrobiona, aby paść ofiarą podobnych nonsensów, nawet gdyby ją było
na to stać. Tupac był w o wiele większym stopniu artystą niż
ulicznym bandytą, tak więc cały czas nie miał tych przedmiotów i
dlatego został od razu na starcie odrzucony.
Mimo to dla Tupaca ta bolesna lekcja i pogarda ze
strony rówieśników oznaczała tylko wartościową przestrzeń, w której
mógł realizować, wychodząc wiele kroków na przód swoje własne
interesy i najgłębsze pragnienia. Nie czując się obciążonym
denerwującą falą dostrzegalnych ograniczeń i normalnymi codziennymi
myślami, typowymi dla roztargnionych osób z towarzystwa, Tupac, z
niewiarygodnym skupieniem i intensywnością odkrywał swoje pasje i
potencjał w tworzeniu muzyki rap oraz odgrywaniu dramatów. Ogólnie
rzecz biorąc jego dojrzałość, tak jak i dojrzałość jego prac w tych
obszarach była wyjątkowa.
W trzecim dniu szkoły, na sali muzycznej uczniowie
mieli wyrecytować własnoręcznie stworzone wiersze, co było zadaniem
domowym z poprzedniego dnia. Nikt nie potraktował tego zadania
poważnie, wszyscy wyśmiewali się wzajemnie z własnych wypocin. Wielu
z uczniów przedstawiło pół plagiaty, nieco zmienione, ale dzieło
Tupaca było inne. Zaprezentował robiący wrażenie wiersz, który w
inteligentny sposób, ze szczegółami opisywał jego miłość do
dziewczyny. Było to mistrzowskie rozmyślanie na temat niuansów
pomiędzy miłością a pięknem i o tym jak jedno wpływa na drugie. Tak
dobrze przemyślany i umiejętnie zaprezentowany wiersz spowodował, że
nawet najbardziej najbardziej niedouczony i buntowniczy uczeń, nie
wyśmiał go i nie robił sobie z niego żartów.
Kiedy tego samego dnia wszedł do autobusu, aby pojechać
do domu, zobaczył, że wszystkie siedzenia były zajęte, za wyjątkiem
jednego, obok którego siedział niski chłopak z jego klasy, który był
głównym prowodyrem podczas incydentu z Grubym Willem. Kiedy Tupac
przeszedł przez cały autobus, podszedł do kolesia i głośno
powiedział ''Przepraszam,'' ten raczył z wielką łaską wziąć swój
plecak i pozwolił Tupacowi zająć swoje miejsce. Napięcie było
znaczne. Przez jakiś czas nie odzywali się do siebie, Tupac siedział
cicho, a koleś podejmował rozmowę ze wszystkimi, którzy siedzieli
obok niego. W końcu chłopak obrócił się do Tupaca i przełamując lody
powiedział, że spodobał mu się jego wiersz. Akceptując ten gest
Tupac powiedział, ''Twój też mi się podobał.'' Potem chłopak spytał
Tupaca, gdzie mieszka i skąd pochodzi. Tupac powiedział, że pochodzi
z Nowego Jorku, ale obecnie mieszka na Greenmount Avenue. Okazało
się, że mieszkali oboje w East Baltimore, a ich domy stały niedaleko
siebie. Tamten chłopak nazywał się Mouse. Tupac zapodał kolejny rym,
który spodobał się Mouse'owi. Mouse zaporosił Tupaca na okoliczny
plac zabaw, aby spędził z nim trochę czasu. Mouse później doszedł do
tego, że rym Tupaca z autobusu pochodził z kawałka Curtisa Blowa,
który jeszcze nie był znany w Baltimore. Tupac dobrze zdawał sobie
sprawę z tej przewagi, która pozwalała my na bycie pionierem w swoim
mieście. Korzystał ze swojego doświadczenia w Nowym Jorku, swojej
nowojorskiej tożsamości, korzystał z tych rzeczy wielokrotnie
podczas rozwoju jako artysta i młody człowiek.
Mouse, znany w okolicach swojego miejsca zamieszkania,
był królem beatboxu oraz młodym bratankiem sułtanów tej okolicy,
którzy zajmowali się handlem narkotykami. Ten status przydawał mu
się także w szkole, ponieważ wszyscy z tego sąsiedztwa uczęszczali
do jednego gimnazjum, czyli Roland Park. W szkole, cenne minuty
pomiędzy zajęciami, chłopcy regularnie spędzali debatując na
korytarzach lub ubikacjach. Wielkim wydarzeniem dnia było tańczenie
breaka, zawsze wszyscy skupiali się na pokazywaniu swoich
najnowszych ruchów. Pisanie tekstów i rymowanie jeszcze się tak
dobrze nie przyjęło w Baltimore. Początkowo muzykę przyniesiono tu z
Nowego Jorku i Filadelfii, podczas kiedy szerokie zasady hip-hopu, a
w szczególności break dancing, były sposobem na życie, ludzie
afiszowali się z tym i ulepszali swój styl.
Mouse często zwoływał tych tancerzy, zapodawał głośny i
zaraźliwy beatbox, który odbijał się od ścian, idealnie wzmocniony.
Na korytarzu tłum chłopaków zaczynał zgodnie śpiewać najnowszy
kawałek z radia, albo przyłączał się do podkładu. W łazienkach,
szybko padali na zmiemię i pokazywali swoje najnowsze ruchy, figury.
Był to wiatrak, wykonywany bez podparcia rękami, nogi ledwo co
mijały umywalki, publiczność szybko reagowała, kręciła głowami,
noszono specjalne wełniane czapki służące tylko na te okazje.
Jako koledzy z klasy oraz mieszkający blisko siebie
chłopacy, Tupac i Mouse szybko się zaprzyjaźnili. W przeciągu paru
dni przebywali ze sobą tyle samo czasu w szkole, co w miejscu
zamieszkania. Jako przyjaciel Mouse'a i prawdziwy hip hopowy
entuzjasta, Tupac naturalnie skłaniał się ku sesjom odbywającym się
na korytarzu/ w ubikacji, pomimo jawnego oporu co do jego
akceptacji. Oczywiście nie był tancerzem breaka, ani jakiegolkolwiek
innego rodzaju tańca. Lecz jak to bywało w przypadku większości
młodych czarnoskórych dzieciaków, mieszkających w centrach miast w
latach osiemdziesiątych, on i hip hop stanowili jedność.
Gdziekolwiek zmierzała ta rozwijająca się kultura i kiełkowała
najbardziej, tam można było znaleźć Tupaca, który oferował jej wodę
i swoje wyjątkowe pożywienie.
Żyłką Tupaca było rapowanie. Umiejętności rymowania.
Pochodząc z Nowego Jorku, gdzie tworzenie muzyki było ważnym
zajęciem dla kolesi na ulicach, tworzyło cały klimat, ludzie
tańczyli do niej i biorąc pod uwagę fakt, że Tupacowi pokracznie
wychodziło to ostatnie, to skupiał się na czymś innym niż dzieciaki
z Baltimore. Kiedy kolesie przenieśli klimat hip hopowy poza arenę
tańca w stronę bardziej lirycznego ujęcia wyśmienitych podkładów (beatboxy,
stukanie w książki i ściany, tupanie w podłogę), recytując teksty do
swoich ulubionych utworów, Tupac wyrobił sobie nawyk do wchodzenia w
podkład z własnym materiałem, kiedy tylko pojawiła się chwila ciszy.
Entuzjastycznie recytował rym, tak jakby był w Nowym Jorku, rapował
jakby był na scenie. Jego wysiłki zawsze spotykały się z
nieprzyjemnymi spojrzeniami wszystkich wokoło, którzy prawie chowali
się przed brzmieniem nieznanych tekstów. Nie miał właściwego
ubrania, nie miał zdolności tanecznych. Nie widzieli w nim nic
godnego podziwu.
Często pytali się Mouse'a dlaczego zadaje się z tym
dziwnie wyglądającym ''wyrzutkiem''. Mouse przywiązany był do
energii Tupaca, do jego serca i jego niezwykłych umiejętności
raperskich. Ich bliska przyjaźń szybko rozwijała się wokół rapu.
Była to ich ogromna pasja, która zbliżała ich do siebie i całkowicie
ich pochłaniała. Każdego dnia kiedy się spotykali, i nie miało
znaczenia jakie to będzie miejsce, czy to na placu zabaw, czy w
szkole, czy gdy oboje znajdowali się dosłownie za tylnymi drzwiami u
Tupaca, czy w którymś z domów, lub we wszystkich tych miejscach po
kolei. U Tupaca tworzyli rymy w jego słabo oświetlonym pokoju, na
tyłach mieszkania jego matki. U Mouse'a schodzili do piwnicy, gdzie
pisali i ćwiczyli rymy, podczas kiedy dziadek Mouse'a pracował nad
jakimś projektem w małej przestrzeni sklepowej na tyłach, słuchając
Bobby Browna, Sama Cooka lub któregoś ze swoich innych ulubieńców.
Jeśli nie robili powyższych czynności to po prostu puszczali muzykę,
na małym magnetofonie Mouse'a podłączonym bezpośrednio do ogromnego
głośnika, nie odtwarzającego sopranów, który ofiarował jego dziadek,
który jako kierowca ciężarówki, zawsze miał niezliczone różności
pochodzące z jego podróży, walające się na przestrzeni sklepu.
Bez wahania chłopcy przeszli do sprawy komponowania
piosenek, nie potrzebując okresu dłuższej znajomości. Zanim minęły
dwa tygodnie ich przyjaźni, ukończyli swój pierwszy utwór: wyraźnie
zapisany na kartce z zeszytu z podziałem na zwrotki i refreny. Nie
potrwało długo zanim wyzwanie odnośnie stworzenia z powodzeniem
utworu przekształciło się w gotową piosenkę w ciągu jednego dnia,
potem zajmowało im to już coraz mniej czasu, wreszcie było kwestią
minut. Wszystko co robili wynikało ze współzawodnictwa dzieciaków w
okolicy. Kiedy biegali, chodziło o to, ''Kto jest najszybszy?''
Kiedy rzucali monetą, chodziło o to, ''Kto zgarnia najwięcej
pieniędzy?'' Kiedy grali w koszykówkę, ''Kto potrafił najlepiej
grac?'', a kiedy przyszło do pisania rymów: ''Kto potrafił napisać
więcej?'' Do odmierzania czasu rywalizacji używali zegarka, wtedy
wyraźnie było widocznym, kto może napisać więcej w określonej ilości
czasu.
''No, nie.... Twoje pismo jest większe,'' Mouse odgrywa
typową scenkę, która powtarzała się lata temu, trzymał przy tym
niewidzialną kartkę, tak jakby porównywał ją z kartką obok. Wielu
ludzi później spostrzegło niezwykłą zdolność Tupaca do napisania z
głowy utworu w bardzo krótkim czasie.
Sumiennie ćwiczyli każdego dnia, czynili to niemal
obsesyjnie. Ich ulubinym miejscem ćwiczeń było wnętrze wielkiej
plastikowej bańki, znajdującej się u boku placu zabaw. Z trzema
wejściami i jednym u szczytu, służącym do tego aby zjeżdżały nim
dzieci, bańka posiadała doskonałą akustykę, nadawała się w sam raz
do rymowania i naśladowania popularnego efektu echa, którego można
się doszukać w wielu nagraniach tamtego okresu. Dodać należy, że ta
bańka nie należała tylko do nich, spełniając równocześnie funkcję,
pokoju wypoczynkowego dla różnych handlarzy narkotyków, którzy
sprzedawali towar w obrębie i okolicy placu zabaw. Dlatego też
śmierdziało w niej moczem. Mimo to nie odstraszało to młodych
entuzjastów rapu. Czuli się tam niczym w komfortowym studio.
Czasami policyjne radiowozy zatrzymywały się na
dróżkach prowadzących do placu zabaw, zabezpieczając w ten sposób
główne drogi ucieczki. Następnie policjanci rozbiegali się, aby
zgarnąć wszystkich, którzy znajdowali się w tym miejscu. Ich
ulubionym miejscem docelowym było ogrodzone boisko do koszykówki, z
którego nie było drogi ucieczki. W jednym z takich przypadków, Tupac
został złapany w tej właśnie pułapce i został tak jak wszyscy inni,
którzy się tam znajdowali przeszukanym, zmuszono go nawet do zdjęcia
butów. To było normalne. Funkcjonariusze przeszukiwali każdego,
mając nadzieję na złapanie handlarzy, którzy nie zdołali szybko
pomyśleć lub w nadzieji na przechwycenie towaru tych, którzy
przekazali go na przechowanie młodszym dzieciakom, unikając dzięki
temu odpowiedzialności karnej.
Takie doświadczenie było powszechne wśród mieszkających
tu chłopców. Było to normalne wśród wszystkich mieszkańców tej
okolicy, dla wszystkich mieszkających w podobnych dzielnicach w
całym kraju. Mouse był jednak w dużym stopniu chroniony przed tymi
deprawującymi rzeczami, które wyprawiały się w jego sąsiedztwie.
Czujne oko jego wujka, młodszego z dwóch, których posiadał, który
zbliżony był do niego wiekiem, podążało intensywnie za każdą
ruszającą się postacią na zewnątrz. W domu Mouse'a jego dziadkowie i
prawni opiekunowie, najprawdopodobniej najbardziej surowa i
religijna para w tej części miasta, byli podstawą bezpieczeństwa
rodziny, stworzyli dla niego świat w środku pogrążonego sąsiedztwa
East Baltimore, który wypełniony był lekcjami i odpowiedzialnością.
Jeździć na rowerze mógł tylko pół godziny w niedziele i to tylko
wtedy, kiedy poszedł tego dnia do kościoła. Za to Tupaca nie
chroniło nic. Tupac pojawiał się tam od czasu do czasu, bez żadnych
ograniczeń. W pewnym momencie zapytał nawet o możliwość pracy, ale
został wyśmiany przez znacznie starszych handlarzy, prawdopodobnie
dlatego, że był zbyt młody (i dlatego, że był w zbyt dobrych
stosunkach z Mousem).
Poprzez Mouse'a Tupac poznał wszystkich w tej okolicy.
W innym przypadku wciąż pozostałby wyrzutkiem - byłby nielubiany i
wykpiwany. W Tupacu było coś, poza jego strojem - który był zupełnie
nie do zaakceptowania - co wydawało mu się obowiązkowo przysparzać
negatywnego i agresywnego traktowania przez otoczenie. On nigdy nie
prowokował nikogo do takich zachowań. To po prostu do niego
przychodziło tak, jak listy. Mouse zapamiętał to szczególne
spojrzenie - puste, bez wyrazu, szklane oczy wyrażające bolesne
rozczarowanie i pewnego rodzaju poniżenie. Tak samo było za każdym
razem.
Ludzie jak mi się wydawało zawsze zachowywali się i
reagowali na Tupaca negatywnie. Widziałem to także później,
widziałem także te samo spojrzenie w jego odpowiedzi, którego ani
ja, ani Mouse nie potrafimy wytłumaczyć, było to jednak coś bardzo
autentycznego, co widzieliśmy wielokrotnie podczas naszych wspólnych
podróży.
Pomimo tego, że Tupac doświadczał niekończącego się
ognia krytyki, ze strony wielu ludzi ze swojego sąsiedztwa, aż do
ostatniego dnia pobytu tutaj, to jego bliska znajomość z Mousem
dostarczyła mu sprawiedliwej ilości akceptacji. Oboje z nich często
rapowali dla wujka Mouse'a i dla wszystkich jego chłopaków, którzy
zawsze dawali im jednodolarowe banknoty, które chełpliwie oferowali
im rywalizujący handlarze, co było komplementem zarówno dla
dającego, jak i dla tego, co odbierał kase. To w znaczny sposób
pomogło w dostarczeniu Tupacowi ulgi i tolerancji w tej okolicy.
Wychodzili także na tym dobrze finansowo (ponieważ wśród
jednodolarówek często zdarzały się pięcio a nawet
dziesięciodalarówki). Zawsze udzielali występów i ćwiczyli dla
każdego bez wyjątku. Pani Shakur regularnie stawała się obiektem
serenad. Chłopcy oferowali świeże owoce ich hip-hopowej inspiracji,
z powagą i określonym celem. Dla nowego ruchu kulturowego, który
pochłaniał śródmiejską biedotę Ameryki oni byli pobożnymi uczniami,
potomstwem, byli organicznie połączeni. Pani Shakur podobał się
sposób, w jaki chłopcy zaznaczali swój autorytet. Ani przez moment
nie przestała ich wspierać.
Przyjaciel rodziny, a także jej własny, Bobby był
muzykiem, który często kręcił się koło ich mieszkania. Kiedy
usłyszał chłopaków wziął ich do piwnicy na parę zaimprowizowanych
sesji ze swoim zespołem. Nie wykazując żadnych obaw czy strachu,
duet zajął miejsce za mikrofonami, rymowali tak, jakby otrzymali
czas studyjny i nie mogli go zmarnować. Zespół ich wspierał
dostarczając energicznego podkładu muzycznego. Podczas ich krótkiego
pobytu z zespołem, chłopaki nawet skomponowali kilka kawałków:
jednen z nich miał długi instrumentalny refren i to właśnie tym
kawałkiem wkrótce zakończą swój nieskazitelny występ inauguracyjny
za klika tygodni.
3. Pierwsze występy >>> |