.
strona główna | przetłumaczone książki
  .
.


Prolog | Wstęp | 1. Jak on ma na imię?! | 2. Roland Park | 3. Pierwsze występy | 4. Przełamując lody |
5. Wiosenna Gorączka | 6. 3955 Greenmount Avenue | 7. Rewolucjonista | 8. Tworzenie przyjaźni |
9. Narodziny Born Busy | 10. Na swoim - pierwsze mieszkanie | 11. Studio w pokoju |
12. Bitwa z dwudziestoma ludźmi | 13. Być szekspirowskim aktorem | 14. Sprzątacze kontra Zmywacze Naczyń
15. Ostatni bal | 16. Na Bronksie | 17. Show - nasza szansa na wybicie się | 18. Udało mu się |
19. Epilog


     Po opuszczeniu autobusu, przeszliśmy zaledwie parę kroków i dotarliśmy do frontowych schodów, mieszkania znajdującego się na pierwszym piętrze i zaraz naprzeciwko przystanku autobusowego. Pamiętam jak pomyślałem ze zdziwieniem 'On mieszka zaraz przy ulicy!'' Mieszkanie to było dolną częścią dwupiętrowego domu, który został podzielony na dwie samodzielne części. Zaraz po przejściu drzwi wejściowych zostałem zaskakujący widok. Wnętrze było bardzo małe. Kilka rzeczy, które się tam znajdowały, były starannie rozmieszczone.
     Ponieważ dokonałem parę lat temu wyboru odnośnie mego miejsca zamieszkania, wprowadzając się do mojej babci, muszę przyznać, że mieszkałem w stosunkowo komfortowych warunkach, o wiele lepszych niż to, co widziałem teraz przed oczami. Mimo to, wiedziałem co nieco o takich warunkach, pamiętam jak wykorzystywałem to, że jestem starszy i zajmowałem łóżko na górze, aby mieć spokój od agresywnych szczurów, którym zdawało się, że stają się po zmroku właścicielami tego miejsca. Pierwszą moją myślą po wejściu do tego mieszkania, było to, że przypominało mi ono mieszkanie, w którym do niedawna mieszkałem z matką.
     Te małe mieszkanie rozciągało się od drzwi wejściowych na korytarz, do zamkniętych tylnych drzwi, po drodze było kilka pokoi, mieszczących się po prawej stronie. To nie były takie zwyczajne pokoje, to była po prostu przestrzeń podzielona na obszary, której przeznaczenie bywało różne w zależności od potrzeb. Największy pokój znajdujący się na przedzie mieszkania służył jako pokój gościnny, a następny pokój, który napotykało się na drodze, był jednocześnie jadalnią i sypialnią. Tupac przedstawił mnie swojej młodszej siostrze, Setchui, która przebywała w czymś, co było o tej godzinie dużym pokojem. Pozwolił mi na nieco więcej niż standardowe powitanie, zanim wyprowadził mnie z pokoju. Na końcu przedpokoju, znajdował się mały, ciemny pokój, który wyglądał mi na spiżarnię, gdzie Pani Shakur odpoczywała, leżąc na małym pojedynczym łóżku.

     ''Mamo, to jest Darrin,'' przedstawił mnie Tupac, kiedy na nas spojrzała. ''Pomógł mi, kiedy tacy chłopcy chcieli mnie pobić!'' dodał z zamierzonym zapałem, tak jakby to miało jakieś podwójne znaczenie, o którym oboje doskonale wiedzieli, a którego nauczył się właśnie od niej. Na dźwięk tych słów jej oczy otwarły się szeroko i dobrze mi się przyjrzała. ''Mamo, Mouse nawet nie przyszedł,'' dodał z niesmakiem.
     ''Naprawę?'' odpowiedziała, przyjmując surowy wyraz twarzy. Kiedy siadała Tupac wypowiedział jeszcze kilka innych słów, gdy ona przyglądała mi się wzrokiem, który przeszywał całe moje ciało. Chwyciła mnie za rękę. Natychmiast zostałem przyjęty do rodziny bez fałszywej pompy i udawania, te dwie rzeczy po prostu nie istniały jeśli mówimy o tej rodzinie.
     Zanim zagłębiliśmy się w kolejną krótką rozmowę, Pani Shakur wyciągnęła dziesięć dolców i powiedziała Tupacowi, żeby poszedł i przyniósł jej ''worek''. To mnie zaszokowało i zdezorientowało, jednak nic nie powiedziałem, upewniłem się tylko, czy czasem nie okazałem jakiejś negatywnej reakcji. Oszołomiony wyszedłem za Tupakiem z pokoju. ''Miło mi było panią poznać Pani Shakur,'' powiedziałem odruchowo, zanim wyszedłem zmieszany. W przeciwieństwie do bardziej eksperymentujących i doświadczonych braci w Baltimore City, byłem chłopakiem, który wiedział co jest dobre, a co złe; i według tego, narkotyki były złe. Może nie lubiłem Ronalda Regana, ale oczywiście Nancy (jego żona) była cnotliwa, opowiadając się za hasłem: ''Po Prostu Powiedz Nie.'' I to właśnie robiłem w mojej okolicy i gdziekolwiek bym nie był częstowany takimi środkami. Zawsze postrzegałem siebie jako pozytywnego młodego człowieka, jako jeden z pozytywnych wyjątków w środowisku przepełnionym negatywnymi uczuciami i nieszczęściem. Poprzez programy ''Gifted and Talented Education'' (GATE), realizowane w szkole podstawowej, chodziło mi tylko o to, żeby mieć talent i być pozytywnie nastawionym. Narkotyki były dla mnie przejawem negatywności. Możecie więc wyobrazić sobie, jakie czułem zakłopotanie w tej sytuacji.

     Wyszliśmy z powrotem wejściowymi drzwiami na Greenmount Avenue. Chodząc po dzielnicy, Tupac zapytał kilku przypadkowych ludzi o to, czy nie wiedzą, gdzie znajduje się pewien facet. Zasugerowali, że być może jest ''na górze'', koło okolicznego sklepu, który znajdował się po drugiej stronie placu zabaw, mieszczącego się za jego mieszkaniem. Szliśmy w tym kierunku, kiedy Tupac zauważył starszego kolesia, który stał przed domem nieco wyżej. ''To jego wujek,'' powiedział do mnie, kierując się w jego stronę. Kiedy podeszliśmy do niego, Tupac powitał go słowami: ''Jak tam?'' i mocnym klaśnięciem przywitali się. ''Gdzie jest twój bratanek?'' zapytał go. ''Chcę się z nim zobaczyć.'' Ja stałem lekko z boku.
     ''Aaa, jeśli o to chodzi, to ja mogę ci pomóc,'' odpowiedział ten koleś, kierując Tupaca w dalszą część tej ulicy, gdzie miał się z nim spotkać, a następnie udał się w przeciwnym kierunku. Tupac i ja szliśmy dalej tą samą ulicą. W mgnieniu oka koleś pojawił się ponownie wychodząc zza domów i podszedł do nas. Ponownie uścisnęli dłonie i wymienili kilka słów. Koleś uśmiechając się, wypowiedział się na temat rapowania Tupaca. ''Podobało mi się to, co zapodałeś ostatnio,'' powiedział, jeszcze raz ściskając w uznaniu dłoń Tupaca. ''To gówno było na czasie.'' Tupac uśmiechnął się szeroko, kiedy ściskał dłoń tego chłopaka. Powiedziałbym, że ucieszył się z tego komplementu. Następnie odeszliśmy, a kiedy przeszliśmy kilka kroków, stało się dla mnie jasne, że zaplątani w rozmowę zapomnieli o interesie, z którym tu przede wszystkim przybyliśmy. ''Hej, zapomniałeś o czymś,'' powiedziałem mu, śmiejąc się i będąc dumnym, że zachowałem trzeźwość umysłu. ''Nie zapomniałem, mam to w kieszeni,'' odpowiedział. ''Aaaa...No tak.'' Starałem się to jakoś zagrać, jakbym właśnie sobie coś przypomniał.

     Nie tracąc czasu, zaczął mówić o handlarzach narkotyków w tej okolicy, o tym jak wszyscy lubili słuchać jego rapowania, dając mu za to pieniądze. Kiedy mówił, słuchałem tylko z połowicznym skupieniem. Pozostała część uwagi skupiała się na tajemniczej transakcji, cały czas powtarzając w myślach jej przebieg. W końcu domyśliłem się, że wymiany musieli dokonać podczas uścisku dłoni, co kompletnie uszło mojej uwadze.
     Wróciliśmy na plac zabaw znajdujący się za jego mieszkaniem i usiedliśmy na czymś, co stanowiło jakąś konstrukcję wspinaczkową. Kiedy w końcu miałem szansę odkryć szaleństwo tej małej wymiany, przy której byłem obecny, poddałem ten temat dyskusji. Przed tymi niezwykłymi wydarzeniami, które miały miejsce pół godziny temu, nie pomyślałbym nawet przez sekundę, że mój nowy przyjaciel pali trawkę, a już w ogóle, że robi to jego matka, czy też że była to powszechna i akceptowana rzecz. Akceptowana tak dalece, że on załatwiał swojej matce ''worek''! Jeśli o to chodzi, wcześniej byłem w ogóle nieświadomy w tej materii. Starałem sobie wyobrazić, jak moja mama robi coś takiego i jakoś nie potrafiłem stworzyć w umyśle podobnego obrazu. Całkowicie wyprowadziło mnie z równowagi kiedy powiedział, że czasami razem palili. Co?!
     I rozmawiali na każdy temat? Nie było dla nich tematów uważanych za tabu. Pani Shakur w żadnej mierze nie była nieśmiałą kobietą, nie bała się rozmawiać ze swoimi dziećmi o czymkolwiek, tak samo jak i z innymi ludźmi, których spotykała. Stawało się dla mnie jasnym, jak bardzo dorosłym w tak młodym wieku musiał być ten mój tajemniczy, nowy przyjaciel. Ogarnęło mnie uczucie, że życie posiada swoją zupełnie inną stronę, której ja nigdy nie doświadczyłem i o której dowiadywałem się od niego.

     Wciąż siedząc na konstrukcji służącej do wspinaczki, tym razem jednak na jej wyższej części, zaczął opowiadać mi, jak to organizuje imprezę w tej dzielnicy na cześć kolegi, który został zastrzelony. Ten chłopak nazywał się Darren Barret. Wydało mi się to trochę dziwne, ponieważ razem z tym chłopakiem dzieliliśmy to samo imię i inicjały. Wydarzenie to miało nosić nazwę ''Candlelight Memory of Darren Barret.'' Był to stosunkowo spory projekt, a w jego oczach widziałem, że jest to dla niego ważna rzecz. Najwyraźniej Darren Barret, znany w okolicy jako ''Snoop'' był dla Tupaca wpływową osobą. Był kilka lat starszy od Tupaca i Mouse'a i jednym z najbardziej charyzmatycznych chłopaków w sąsiedztwie. Snoop był bardzo lubiany i co nawet miało większe znaczenie - nigdy nie pokłócił się z Tupakiem - co było jednym z tylko paru takich przypadków w tej okolicy. Tupac podziwiał krzykliwego i w pewien sposób ekscentrycznego starszego handlarza. Snoop znany był z tego, że zawsze ściągał koszulkę, będąc pośrodku koszykarskiego boiska, a Tupac przejął ten jego zwyczaj. On nawet dla estetyki wycinał dziury w nowych koszulkach, wszystko robił po to, aby pokazać swoją wyrzeźbioną klatkę. Tupac wziął sobie do serca śmierć tego starszego, ekstrawaganckiego towarzysza.
     Pomimo tego, że uczestniczył już podczas tych kilku spędzonych tu lat w wielu tego typu wydarzeniach, jak czuwanie przy świecach, to akurat te było trochę inne. Chciał pomóc uczynić te wydarzenie innym, nie tylko pomagając przy organizacji całej imprezy, ale chciał także na niej wystąpić. Wykorzystywał do tego celu całą swoją energię, pisząc i rozwieszając ogłoszenia w całej okolicy. Posunął się nawet tak daleko, że obkleił tymi materiałami naszą szkołę, pomimo tego, iż jestem pewien, że żaden z uczniów nawet nie pomyślał o tym, żeby pokazać się podczas tego wydarzenia na Greenmount Avenue. Tupac nie tylko wykonywał pewne ruchy, on traktował to poważnie i był nieugięty w zachęcaniu uczniów, aby ci złożyli hołd dla tego istotnego młodego życia ludzkiego, które w głębi serca znaczyło dla niego więcej niż ludziom mogłoby się wydawać. Podchodził do reklamowania tego wydarzenia tak, jak aktywiści do zwykłych ludzi, tak jakby chciał ułatwić powstanie jakieś poważniejszej dyskusji na temat bezsensowności niekontrolowanych zabójstw młodych chłopaków z ubogich dzielnic.

     Tupac rozumiał znaczenie podobieństw pomiędzy jego osobą, a Snoopem, jako że byli dwoma młodymi, nie mającymi przywilejów chłopakami z tego samego sąsiedztwa, dorastali ocierając się o wiele tych samych okoliczności. Los, który spotkał jego przyjaciela, skłonił go do refleksji nad samym sobą. Ten hołd mógłby zostać odebrany jako jego własny manifest prawa do życia, nabywania doświadczeń jak i jako takowy manifest jego tragicznie zmarłego towarzysza. Wydarzenie to stało się jego wielkim sukcesem i przybyło na nie sporo ludzi zamieszkujących tą dzielnicę. Za to co zrobił, zyskał w tej okolicy wiele szacunku, co miało dla niego znaczenie większe niż cokolwiek innego. Był niezmiernie dumny z tego osiągnięcia.
     Po dwudziestu minutach rozmowy na placu zabaw, wróciliśmy do domu. Tupac poszedł prosto do pokoju, w którym odpoczywała jego matka. Ja zaczekałem w pobliżu kuchni. Kiedy wrócił, wprowadził mnie do kuchni i zaczął grzebać po szafkach. Obowiązkowo wyciągnął kilka paczek makaronu, potem garnek spod zlewozmywaka i zaczął napełniać garnek wodą. Nawet nie zapytał czy byłem głodny. To było coś jak podstawowy posiłek, główna sprawa: byłeś w szkole, teraz jesteś w domu, a teraz odnawiamy naszą witalną energię, która została wcześniej utracona, więc jemy posiłek. Kiedy skończyliśmy jeść makaron, wyszliśmy przed wejściowe drzwi i przysiedliśmy na schodach. Zaczął mówić o swojej matce i innych rzeczach związanych z jego przeszłością.
     ''Co to są Czarne Pantery?'' zapytałem marszcząc brwi, kiedy powiedział, że jego matka była ich członkiem. ''Nigdy nie słyszałeś o Czarnych Panterach?'' powiedział zaskoczony, potem już bardziej świadom mojej wiedzy, przedstawiał organizację w konkretnym świetle, co było prawdziwym wyrazem jego emocji. Podczas kiedy znacznie więcej można by spodziewać się o przeciętnym chłopaku z Nowego Jorku, to musiał zdać sobie sprawę z tego, że to był jego trzeci rok w Baltimore i był dobrze świadomym tej niewiedzy. W końcu udało mu się powiązać wydarzenia w mojej głowie, odnosząc się do szkolnych programów śniadaniowych, które były ich pomysłem. Jeśli chodziło o te programy, mogłem wreszcie odpowiedzieć z pewnym stopniem znajomości, ponieważ razem z bratem braliśmy udział w takim programie w szkole podstawowej. Wyolbrzymiłem zakres tego w jakim stopniu ta rewelacja otworzyła mi oczy na rzeczywistość, która za tym stała. Zaczęło mi być wstyd, że wykazałem się totalną niewiedzą na poruszany przez niego temat, czyli osiągnięcia tej organizacji i jej wysoce kontrowersyjna pozycja w polityce naszego kraju, cieszyłem się, że udało mi się przedstawić się jako ktoś, kto przynajmniej cokolwiek wie (programy śniadaniowe). Zaczął opowiadać o pewnych heroicznych wyczynach swojej matki i o tym, jak różne siły dokonywały nalotów na ich kruchy świat, szerząc w nim spustoszenie i chaos. Oni - bezimienny, beztwarzowy konglomerat rządowy, policja, właściciele ziemscy oraz wszystkie inne siły, które regularnie mieszały się w ich życie - próbowali nawet spalić im dom. Miałem dla niego pełny respekt. ''Chcieli podpalić ci chałupę?!'' Zapytałem zdziwiony. Prawie nie mogłem uwierzyć w to, co słyszałem. Brzmiało to jak wątek z jakiegoś oddalonego od rzeczywistości filmu.

     Kiedy weszliśmy z powrotem do środka, Tupac wprowadził mnie do przestrzeni pokoju gościnnego, gdzie dumnie pokazał mi ściany pełne nagród. Ponownie byłem pełen podziwu. Znajdowała się tam niezliczona ilość nagród, certyfikatów oraz trofeów, które umieszczone były na parapecie nad kominkiem, którego nie było jak i na ścianach. Wszystkie za osiągnięcia w dziedzinie rapu, do tego na każdym z nich widniał napis: ''pierwsze miejsce''. Wynikało z tego, że żadne drugie, czy trzecie miejsce nigdy nie bezcześciło tej rzucającej się w oczy ściany. Byłem zaszokowany. Jedna z najwcześniejszych dat, którą dostrzegłem - 1985 - widniała na jego nagrodzie za pierwsze miejsce podczas konkursu sponsorowanego przez bilbliotekę Enoch Pratt Library. Dowiedziałem się później od Pani Taylor - organizatorki tego konkursu, że oprócz przewagi solidnych, ładnie napisanych kwestionariuszy, które tylko nieznacznie różniły się między sobą, Tupac i Mouse udowodnili podczas występu na żywo, że ''są o wiele wiele lepsi od innych''.
     Pani Shakur weszła do pokoju i wyglądała inaczej, niż kobieta, której mnie przedstawiono zaledwie kilka chwil wcześniej. Z uśmiechem na ustach zachęciła nas do dyskusji, wyraźnie ciesząc się z faktu, iż może wyrazić uczucie dumy ze swojego dziecka; wydawała się także znajdować przyjemność w mojej obecności i możliwości zasiania nowego ziarna. ''Zawsze mówiłam Tupacowi, że jeśli zamierzasz coś zrobić, upewnij się, że zrobisz to jak tylko potrafisz najlepiej i nigdy nie zadowalaj się mniejszymi sukcesami,'' powiedziała kierując do mnie te słowa. Mówiła o tym, jak trzeba się starać i jak osiągnąć swój cel. Ta wpływowa, rozpromieniona kobieta, mówiąca do mnie dumnie w świetle tamtego dnia, nie przypominała wcale osoby, którą widziałem leżącą w małym ciemnym łóżku, gdy oczekiwała na powrót worka swojego środka uspokajającego. Była silna i tryskała energią niemal nie z tego świata.
     Jeśli chodzi o moją rodzinę, to zawsze wspierała mnie babcia. Moja matka stała raczej z boku. Stosunki Tupaca z jego matką, odebrałem jako pouczające. Przebywając u Gerarda, w jego okolicy zamieszkanej przez ludzi reprezentujących średnią klasę, obserwując jego ciężko pracujących rodziców, czyli ideał życia rodzinnego, starałem się przenieść go na moją zdegradowaną rodzinę, lecz było to nie możliwe do osiągnięcia. Było to wręcz nieodpowiednie. Jednak u Tupaca widziałem samotnego rodzica, biedę w domu, a jednak było to wszystko mocno pozytywne. Zachęcony do wypełnienia pustki w moim życiu, będąc opuszczonym przez nieznanego mi ojca, mając napięte stosunki z matką, nawiązałem bardzo bliskie stosunki z rodzicami Gerarda i to od nich zapożyczyłem wiele porad, to oni wielokrotnie pokazywali mi drogę. Teraz w skupieniu słuchałem tej samotnej matki, która była odmienna od wizerunku samotnej matki, który ja znałem. Ponownie korzystałem z obecności rodzica mojego przyjaciela, a nie mojego własnego rodzica. Ironiczne jest opowiadanie o Tupacu, w momencie kiedy miałem szczęście poznać jego sytuację rodzinną, ale z szacunku dla mądrości i świadomości jego matki trzeba powiedzieć, że Tupac miał niezwykłe szczęście.

     Tupac i jego matka porozumiewali się otwarcie i bez wstydu; to dlatego nie bał się wyrażać swoich uczuć. Jego obraz, który początkowo był intrygujący i rozmazany teraz stawał się coraz jaśniejszy. Pani Shakur, niczym prorok, używając swojej mądrości, mówiła o realistycznych perspektywach tej rzeczywistości. To ona była palącym się płomieniem, który stał za jego gorącą osobowością, ona była światłem prowadzącym go do stawiania pytań, zawsze coraz to poważniejszych, w czasie kiedy oddawał się cichym rozmyślaniom. Była dla niego wszystkim.
Kiedy skończyłem oglądać ''ścianę'', Pani Shakur zapytała mnie o to, jak ja sobie w życiu radzę. Kiedy odpowiadałem uważnie słuchała każdego mojego słowa. Nie powiedziała nic negatywnego, czy protekcjonalnego. Nie było w jej słowach pesymizmu czy rodzicielskiej władczości. Zamiast tego oferowała swoją zachętę, mówiąc mi, abym nie bał się dążyć do spełnienia marzeń, aż do momentu kiedy się spełnią. W jej oczach widoczna była surowa prawda oraz uspokajające ciepło jej osoby. Wzbudziło to we mnie określone uczucie rozkoszy, mówiła do mnie tak, jakbym był jej. Czułem się jak w rodzinie.

7. Rewolucjonista >>>

 1997-2012 Poznaj Tupaca - wszelkie prawa zastrzeżone!...