Prolog
| Wstęp |
1. Jak on ma na imię?!
|
2. Roland Park
|
3. Pierwsze występy
|
4. Przełamując lody
|
5. Wiosenna Gorączka
|
6. 3955 Greenmount Avenue |
7. Rewolucjonista |
8. Tworzenie przyjaźni
|
9. Narodziny Born Busy
|
10. Na swoim - pierwsze mieszkanie
| 11. Studio w pokoju
|
12. Bitwa z dwudziestoma ludźmi
|
13. Być szekspirowskim aktorem |
14. Sprzątacze vs Zmywacze Naczyń
15. Ostatni bal
|
16. Na Bronksie |
17. Show - nasza szansa na wybicie się
|
18. Udało mu się |
19. Epilog
Codzienna pogoń Tupaca za nawet najwspanialszymi marzeniami
przenikała każdy aspekt jego życia; ciągle pracował. Regularnie
przeistaczał się w jakąś postać z jakiegoś filmu, czy programu,
który oglądaliśmy w telewizji, a potem w następną. Bez ostrzeżenia
przybierał jakąś postać, recytując z głowy całą narrację. Robił
to cały czas tak, jakby to był jego nałóg i nie mógł przestać. Jedną
z jego ulubionych postaci był Tony Montana, czyli postać ważnego
gangstera z filmu Scarface. Nie zliczę ilości czasu, które spędziłem
z tym agresywnym, ostrym człowiekiem i jego groźnym kubańskim
akcentem; w tym nieprzejednanym wcieleniu produkował potoki śliny,
której unikali wszyscy, którzy znajdowali się w polu rażenia. Tupac
przekraczał w swojej głowie wszystkie bariery i wykorzystywał
najgłębsze pokłady swojej duszy, aby wczuć się w daną postać i
budować je na nowo ze skrupulatną dokładnością odnośnie detali. Inną
jego ulubioną postacią był stary pijak, którego odtwarzał z taką
samą intensywnością i entuzjazmem. Rozpiętość życiowa tych postaci
była dość spora. Doświadczanie tego widowiska było zdecydowanie
zabawne, w momencie kiedy nie było boląco denerwujące.
W świetnej restauracji w Inner Harbor, gdzie
pracowaliśmy, Tupac po mistrzowsku naśladował arabskiego kelnera o
imieniu Saeed. Saeed miał nawyk opowiadania ''czarnych'' dowcipów,
tak więc mieliśmy wielką radochę, nabijając się z niego. ''Idźcie na
autobus kuzyni'' - mówił swoją łamaną angielszczyzną, uśmiechając
się i wskazując na stolik z czarnoskórymi klientami; szybko stał się
naszym ulubionym dostawcą komizmu w pracy. Jego niezwykłe,
zagraniczne maniery, jego niepoprawny angielski i jego niewygodnie
elitarny wygląd powodowały, że był on chodzącym materiałem do
żartów. Tupac wykorzystywał to wszystko z chirurgiczną precyzją i
sumiennością. Tupac był tak zabawny w tym odtwarzaniu roli, że Saeed
nie mógł wyprowadzić żadnego sensownego kontrataku. Musiał po prostu
przełknąć swoją dziecinną frustrację, rzucając w zamian tylko
spojrzenie wyrażające niesmak. To tylko jeszcze bardziej nas
śmieszyło. Zawsze jednak ciężko dla niego pracowaliśmy i on nas
stosownie do tego wynagradzał, dając napiwki, tak więc nie było
między nami żadnych złych emocji.
Jako Sprzątacze zarabialiśmy głównie na napiwkach,
zgarniając od 20 do 30 dolców za wieczór, uwijaliśmy się w tej
restauracji. Byliśmy pod rządami niektórych kelnerów i kelnerek,
którzy oburzali się z powodu tego, że musieli dawać nam 50% swoich
napiwków, mimo tego, że wymagali od nas poświęcania niemal całej
energii i wysiłku, abyśmy pracowali dla nich, uwijając się niczym
złapana w pułapkę mysz w pewnym okrutnym eksperymencie. W godzinach
szczytu nie było to nic miłego.
Nie byliśmy także faworytami Zmywaczy Naczyń, którzy
mieli do nas pretensje, że bardzo późno przynosiliśmy naczynia
podczas wieczorów, kiedy było dużo klientów. Czasem nie była to
nasza wina, ponieważ stoły bywały czyszczone szybciej, niż
zdołaliśmy je obsłużyć, więc cały czas byliśmy pogardzanymi
doręczycielami złych wiadomości. Jednak podczas niektórych
zatłoczonych wieczorów to była nasza wina, ponieważ wygłupialiśmy
się i żartowaliśmy, kiedy ostatnie stoliki już kończyły. Gdy po
całej nocy pośpiechu w przygotowywaniu czystych stołów mogliśmy
sobie zrobić krótką przerwę, byliśmy bardzo szczęśliwi, a kiedy
ustawiliśmy już ostatni stół i nie były potrzebne nowe, nadchodził
czas na zabawę. Niektórzy ze Zmywaczy Naczyń, będąc świadomymi
naszych nawyków, kiedy tylko przemykaliśmy w kuchni w zasięgu ich
wzroku, wielokrotnie pytali nas: ''Czy są jeszcze jakieś brudne
naczynia?'' - dokładnie wiedząc, że były takie naczynia, ponieważ
widzieli, że już od jakiegoś tam momentu nic im nie dostarczyliśmy.
Czasem napięcie stawało się znaczące.
Pewnego wyjątkowego zapracowanego wieczora, Tupac,
Mouse (któremu od niedawna załatwił pracę razem z nami) i ja
przynosiliśmy przez cały czas tony brudnych naczyń, a pod koniec
dniówki wciąż wiele stołów czekało na sprzątnięcie. Zmywacze naczyń
nie mogli iść do domu jeszcze przez jakiś czas i dobrze o tym
wiedzieli. Konsekwentnie stawali się coraz bardziej wściekli
Zdecydowałem, że zagram rolę Miłego Pana i pomogę im pozmywać trochę
naczyń, aby to wszystko przyspieszyć. Ich sytuacja nie wyglądała
najlepiej, z drugiej strony Tupac i Mouse powłóczyli nogami i
żartowali, czekając aż skończą przy ostatnim stole, zamiast wywiązać
się z obowiązków i przynosić jak najwięcej naczyń, a nie zasypywać
nimi Zmywaczy w ostatniej chwili. Zacząłem rozumieć, o co chodziło
Zmywaczom. Ich i tak już kiepski humor, szybko zmienił się na
jeszcze gorszy, kiedy w końcu zszedł ostatni stolik i stało się to,
czego oczekiwali, czyli Tupac i Mouse zasypali ich bezlitośnie
naczyniami. Nagle pojawiali się znikąd w kuchni i w bardzo krótkich
odstępach czasu przynosili tace uginające się pod ciężarem sterty
przypadkowych naczyń. Coraz bardziej wkurzeni całą tą ich
pogarszającą się z każdą chwilą sytuacją, Zmywacze zaczęli knuć
spisek przeciwko Tupacowi.
Pomimo tego, że Mouse odznaczał się w tym przypadku
taką samą winą, oni wybrali Tupaca. Mouse był nowym w tej pracy, ale
dokładnie wiedział, co robi. Oni jednak skupili się na Tupacu.
Słyszałem, jak spiskowcy mówili, że zamierzają ''go ujebać'', jeśli
tylko przyniesie jakieś naczynia. Nie wiedzieli, że ja i Tupac
byliśmy ze sobą bardzo blisko. Natychmiast się odwróciłem do ich obu
i wyrzuciłem: ''Chuja wy Tupakowi zrobicie!''
W pierwszym momencie popatrzyli się na siebie, byli
zaszokowani i zmieszani moim wybuchem, a potem spojrzeli na mnie,
tak jakbym był prawdziwym szaleńcem. Zapytali mnie, czemu się w to
mieszam. Odparłem z oburzeniem: ''Mam do tego prawo... Tupac to mój
pieprzony człowiek! I jak powiedziałem wcześniej: Nic mu nie
zrobicie!'' Krzyczałem bardzo głośno i byłem niezwykle wkurzony,
ponieważ tu staram się pomóc tym draniom, a oni mają czelność knuć
coś przeciwko mojemu człowiekowi, tuż przede mną. W jednym momencie
znalazłem się w centrum poruszenia, które wybuchło w kuchni,
Zmywacze mówili mi, że to nie moja sprawa i że mogą mi dokopać.
Główny kucharz, Ed, który był wujkiem tych dwóch Zmywaczy, krzyczał
na nas, stojąc przy piecu, mówił że nie ma zamiaru dopuścić, żeby tu
wybuchła jakaś poważniejsza awantura. Powiedział nam, że jeśli
chcemy się bić, to mamy wyjść na zewnątrz, a jeśli wyjdziemy na
zewnątrz, to równie dobrze możemy tu już nie wracać.
Krew zlała mi się od głowy do stóp, moje serce biło
bardzo szybko, w głowie kłębiły mi się sprzeczne myśli o utracie
pracy, o tym, że dwóch kolesiów skopie mi tyłek, a także o tym, jak
uniknąć obu tych niepożądanych zdarzeń. W tym czasie Tupac i Mouse
przebywali w jadalni i strasznie się guzdrali. Gdy ja myślałem, jak
unicestwić szybko tych dwóch drani, w taki sposób, żeby nawet nie
zorientowali się, co w nich walnęło, Tupac w końcu powrócił do
kuchni i zapytał mnie, co jest grane. Powiedziałem mu, że planowali
skopać jego tyłek, przesuwając się agresywnie w ich kierunku. Coś we
mnie się przełączyło i straciłem głowę. Tupac mnie przytrzymywał i
starał się mnie uspokoić, co tylko podsyciło mój gniew, ponieważ nie
przyłączył się natychmiast do mnie. Byłem typem spokojnego chłopaka,
którego złość tylko czekała na bodziec do wybuchu. Kiedy bywałem
prowokowany, ochoczo ta złość ze mnie uchodziła ze znaczną szkodą
dla tego, kto znajdował się po drugiej stronie, a ponieważ moje
nieco większe i cięższe ręce dowiodły tego, że budzą grozę i są
doskonałym narzędziem podczas takich rzadkich okazji, to wiedziałem
jak ich używać.
Mimo tego Tupac nie widział, żebym tak się zachowywał
wcześniej. Nasze wcześniejsze przysięgi o tym, aby zawsze sobie
pomagać, Tupac brał nie do końca poważnie. Mógł poddawać w
wątpliwość to, jak wielką pomocą okazałbym się w takiej sytuacji.
Jednakże począwszy od tego wieczora wiedział, że kiedy powiedziałem,
że mu pomogę, to tak będzie. Uniknęliśmy tego wieczora wymiany
ciosów, lecz napięcie pozostało.
Kilka tygodni później kuzyn Tupaca, Scott, przyjechał
do Baltimore. Szukając nowej drogi życiowej, z dala od ciemnej
strony życia w Nowym Jorku, rozważał zatrzymanie się tu na czas
nieokreślony. Tupac zatroszczył się o niego i załatwił mu pracę w
restauracji, gdzie tak jak my, miał się zajmować stołami. Scott był
dużym, konkretnym (w znaczeniu muskularnym) chłopakiem, który był
kilka lat starszy od nas. Kiedy zmywacze go ujrzeli, to już nic do
nas nie mieli. Całe nieporozumienie poszło w niepamięć.
Tupac podziwiał swojego starszego kuzyna, dzięki
któremu odkrył swoją aktorską pasję. To Scott ułatwił Tupacowi
dostanie roli w produkcji pod tytułem ''Raisin In The Sun'', kiedy
to byli dużo młodsi i mieszkali w Nowym Jorku. Te doświadczenie
spowodowało, że Tupac był pewien jaką chce obrać ścieżkę kariery.
To, że Scott uczęszczał do School for the Performing Arts w Nowym
Jorku spowodowało, że Tupac wybrał podobną szkołę w Baltimore.
Scott był zabawnym kolesiem, który często wykorzystywał
w pracy swój talent dramatyczny, manifestując ot tak sobie
niekończący się wachlarz - jak sądziłem - mikropostaci. Wydaje mi
się, że to właśnie od niego Tupac zapożyczył ten nawyk
spontanicznego wcielania się w różne postacie. Scott zawsze
wykrzywiał swoją twarz robiąc różne, coraz to nowe miny, do tego
dochodził określony sposób mówienia, cechy osobowościowe, chód,
postawa, a wszystko po to, aby w przekonujący sposób przedstawić
jakąś losowo wybraną postać. Każdy z tych wybuchów nowej osobowości
następował w określonej sytuacji, która zawsze była w jakiś sposób
do tej roli odpowiednia. Misją Scotta było wywołanie u wszystkich
otaczających go ludzi śmiechu.
Tupacowi podobało się, że miał przy sobie jakieś
powiązanie ze swoją przeszłością w postaci Scotta. Obydwaj fajnie
spędzali czas, najczęściej przebywając w pobliżu domu, paląc zioło i
pijąc alkohol oraz naśmiewając się z każdego i ze wszystkiego.
Jednak po zaledwie paru tygodniach w pracy Scott został przyłapany
na kradzieży przez właściciela restauracji i natychmiast został
zwolniony. Wszystko zdarzyło się pewnego wieczora po pracy. Ja i
John czekaliśmy nieświadomi na zewnątrz, aż do momentu, kiedy oni
wyszli. Tupac nie chciał nic powiedzieć; był zawstydzony. Był także
wkurzony! Było to tak oczywiste, że nie mógł tego ukryć. Scott
wyszedł przez frontowe drzwi ze spuszczoną głową, a Tupac wkurzony
znajdował się zaraz za nim. Kiedy oddalaliśmy się od restauracji,
wszystko zeszło z niego jak grom: ''Co ty sobie do cholery
myślałeś?!'' - Tupac beształ Scotta. Starszy, niezwykle potężny
kuzyn zamknął się w sobie jeszcze bardziej, ciągle milczał i nie
mógł spojrzeć nikomu w oczy. Zapytałem, co jest grane, a Tupac w
sposób sensacyjny i bardzo humorystyczny (z punktu widzenia mojego i
Johna) przedstawił nam przebieg wydarzeń. Takiego złego jeszcze go
nie widziałem. Najwyraźniej sam właściciel przyłapał Scotta na
gorącym uczynku, podczas kiedy ten trzymał rękę na skrzynce z
pieniędzmi, która znajdowała się na górze.
W sposób niemądry Scoot starał się to wyjaśnić. Jego
pierwsza daremna próba polegała na tym, że usiłował stwierdzić, iż
jego ręka opadła mu do tej kasetki. Następnie bardzo szybko wpadł na
równie głupi pomysł, twierdząc że w zasadzie to wkładał tam
pieniądze. Te wyjaśnienia tylko dolały oliwy do ognia, którym płonął
Tupac. Bez wątpienia tamtego wieczora to Tupac był starszym kuzynem.
Było mu wszystko jedno, że to jest jego starszy krewny.
Przez całą drogę powrotną Scott starał się wytłumaczyć.
''Aaa, pieprzyć ich'' - to chciał powiedzieć, wyciągając swoją
rodzinną kartę ''my, przeciwko im''. ''Pieprzyć ich!?' Ty idioto! Ja
tam muszę pracować!'' - odpowiedział Tupac. Kłótnie werbalne trwały
przez całą drogę do domu, a zaczynały się na nowo, kiedy tylko Scott
się słowem odezwał. Trwało to cały czas, a Scott był po prostu
żałosny. Kłótnia o argumenty zawsze była dla Tupaca formą sztuki.
Tamtego wieczora Tupac stworzył arcydzieło.
15. Ostatni bal
>>> |