Prolog
| Wstęp |
1. Jak on ma na imię?!
|
2. Roland Park
|
3. Pierwsze występy
|
4. Przełamując lody
|
5. Wiosenna Gorączka
|
6. 3955 Greenmount Avenue |
7. Rewolucjonista |
8. Tworzenie przyjaźni
|
9. Narodziny Born Busy
|
10. Na swoim - pierwsze mieszkanie
|
11. Studio w pokoju |
12. Bitwa z dwudziestoma ludźmi
|
13. Być szekspirowskim aktorem |
14. Sprzątacze kontra Zmywacze Naczyń
15. Ostatni bal
|
16. Na Bronksie |
17. Show - nasza szansa na wybicie się
|
18. Udało mu się |
19. Epilog
Tupac
i Mouse wzięli udział w kolejnym, miejskim konkursie talentów i
sądzili, że oczywiście i tym razem zdobędą pierwsze miejsce. Nie
było powodów, żeby musieli brać udział w innych konkursach. Oni
ZAWSZE wygrywali. Porażki (czyli niżej niż pierwsze miejsce) Tupac
nie brał nawet pod uwagę; to po prostu nie mogło się zdarzyć. Z
większym ego niż posiadają naprawdę pewni siebie ludzie ogłosił, że
jeśli kiedykolwiek przegra bitwę, jakąkolwiek bitwę, czy będzie ona
się rozgrywała przeciwko jakiemuś kolesiowi na ulicy, czy podczas
oficjalnego konkursu, to da sobie z tym wszystkim spokój, ponieważ
dla niego nie istniało drugie miejsce; albo byłeś najlepszy, albo
byłeś nikim. Jednak on i Mouse przegrali w tym konkursie, a
przynajmniej tak się wydawało Tupacowi.
Konkurs odbywał się w głównym oddziale biblioteki Enoch
Pratt Free Library w centrum Baltimore tam, gdzie zaczęła się ich
konkursowa kariera, nieskazitelna aż do dnia ich powrotu po trzech
latach. Tym razem wykonali ''Babies Having Babies'', ich sztandarowe
dzieło, którego używali podczas kilku sponsorowanych przez miasto,
ocenianych przez dorosłych konkursów: i to nie tylko ze względu na
jego atrakcyjny, pozytywny przekaz, ale także ze względu na jego
łagodne słownictwo. Strategicznie myślący, wchodzący na scenę
artysta, któremu zależy na sukcesie, zawsze delikatnie pokazuje
publiczności, że mu na niej zależy. Lecz tym razem plan nie wypalił.
Tym razem zajęli drugie miejsce, co było nie do przyjęcia i byli
wkurzeni. Nigdy jeszcze nie byli drudzy.
Co gorsza (albo lepsze, zależy z jakies spojrzeć perspektywy)
zostali pokonani przez zespół małych dziewczynek, które wygrały
tylko ze względu na swój wiek i śliczność. Tupac odmówił przyjęcia
tej porażki, uważając że wpływy polityczne stojące za tą porażką
były oczywiste. On i Mouse byli przekonani, że to oni są prawdziwymi
zwycięzcami. Cała publiczność także podzielała ich zdanie. Wiele ze
słuchaczy powiedziało im to od razu po konkursie. Mimo to, porażkę
wzięli sobie głęboko do serca; byli bardzo urażeni. Bez oporu Tupac
opowiedział o swojej ''porażce'' zaraz po przybyciu do szkoły i od
razu zaczął dotrzymywać danego słowa. Powiedział, że daje sobie
spokój z rapem i że nigdy do tego nie powróci.
Na początku wydawało mi się, że zbyt dramatyzuje na
temat całej sytuacji. Kiedy spotkał się z sytuacją, której bardzo
nie lubił, miał w zwyczaju zbytnie dramatyzowanie całej sprawy.
Jednak potem głębiej się nad tym zastanowiłem i zdałem sobie sprawę
z tego, jaką uwagę na siebie zwróci, nie rapując. W tym ruchu
wyczuwałem pewną strategię.
Tupac grał przez jakiś czas pozorami szczerości. Ludzie
robili co tylko mogli, aby go od tego postanowienia odciągnąć,
namówić na wyrecytowanie chociażby jednego rymu; on jednak nie dał
się namówić. Miał jednak w programie coś innego niż mówił wszystkim
z troską słuchającym, skupionym wokół jego osoby. Dzięki temu
zmienił się z nadzywczajnego rapera w nadzwyczajnego promotora.
Widział, że wszyscy uważają, że tak musi być (że rapuje), a on
dostrzegł w tym doskonałą sposobność aby temu zaradzić.
Tupac był jedną z gwiazd tej szkoły, a dzieciaki
chciały go słuchać. Chcieli słuchać jak król rapu robi swoje: i tego
właśnie chciał, nawet to zaaranżował. Bolesne doświadczenia porażki
zostały faktycznie zmienione w ukratowaną przerwę w scenicznych
występach, po której, we właściwym momencie (i nawet nie sekundę
wcześniej), powróci świeży, udzieli kolejnego wielkiego występu,
zaprezentuje wszystkie swoje nowe rymy i flow, które w tajemnicy
rozwijał podczas okresu przerwy.
Tupac miał w zwyczaju robić rzeczy w sposób teatralny,
tylko po to, aby uzyskać odpowiedni typ reakcji i przyciągnąć do
siebie uwagę. A kiedy to robił, lubił posprawdzać jak to się
przyjmuje, chcąc dowiedzieć się jak daleko może się posunąć i jak
wielu ludzi zdoła za nim pójść. On dobrze wiedział o swojej
popularności.
Pewnego razu widziałem go na korytarzu w suterenie koło kawiarenki,
gdy miał na sobie tylko spodenki. Wracał właśnie z basenu. Ponieważ
nie mieliśmy sali gimnastycznej, ani siłowni, to uczniowie często
aby poćwiczyć pływali pomiędzy zajęciami, czy też w przerwach na
lunch. Zauważyłem, że uśmiechał się, kiedy do mnie podchodził. Siła
jego uśmiechu spowodowała, że też zacząłem się uśmiechać. Mółbym
przysiądz, że coś wisiało w powietrzu.
''Ej, Herb dotknął mojej klaty i powiedział 'Wow,''
rzekł śmiejąc się, delikatnie dotykając palcem wskazującym swojego
mięśnia piersiowego. A potem, powiedział - wskazując na swój brzuch
- 'dotknął mojego brzucha i powiedział 'Wow'. '' Bardzo go to
rozbawiło. Śmialiśmy się z tego, ale kiedy wyobraziłem sobie jak
Herb to robi, to brało mnie obrzydzenie. Jak ktoś mógł się posunąć
tak daleko?
Tupac często nabijał się z faktu, że inni uczniowie go
podziwiali. Robił takie rzeczy jak: malowanie paznokci na czarno, po
czym chodził cały dzień z różową butelką ze smoczkiem, z której
niczym małe dziecko non stop coś sączył. Innymi razy używał ołówka
do oczu. Kiedy po raz pierwszy spostrzegłem kogoś innego jak to
robi, a był to biały chłopak w jego klasie, to po prostu się
uśmiałem. Ludzie myśleli tylko o nim.
Tupaca zawsze można było zastać w swojej klasie, albo
kroczącego dumnie bez koszulki, a chudy był strasznie. Jako uczeń
zajęć teatralnych, miał pretekst do produkcji i prób, które
dostarczały mu zielonego światła dla jego planu, którego tak
potrzebował. Oczywiście bardziej ryzykownych eksperymentów chwycił
się wprowadzając się do Johna. W swojej własnej dzielnicy był
wyróżniającym się człowiekiem i jako taki mógł tam powrócić. Jednak
w szkole i nie zagrażających mu sąsiednich okolicach, włączając w to
dzielnicę Johna mógł robić to, co chciał. Kiedy znalazł środowisko,
w którym może robić co chce, zaczął z tego w pełni korzystać.
Rok po zapoczątkowującej wszystko ''Bitwie'', trochę
minęło zanim zmądrzałem na tyle, żeby zdać sobie sprawę z tego, że
jeśli nie mogę go pokonać, to mam zamiar się do niego przyłączyć. I
to właśnie zrobiłem. Tupac stał się dla mnie bliskim znajomym, a
nawet członkiem mojej ekipy. Mimo to, Gerard był wciąż moim
najważniejszym przyjacielem; nas dwóch reprezentowało ekipę. Łączyły
nas bardzo bliskie stosunki od czasu drugiego roku spędzonego w tej
szkole, co miało miejsce dwa lata wcześniej i myślałem dosyć
poważnie o naszym tworzeniu muzyki. Gerard był wspaniałym DJ'em,
potrafił biegle znajdywać i tworzyć podkłady. Spędziłem w jego domu
wiele godzin, w jego małym pokoju, pisząc i wykonując rymy do
różnych podkładów, które dostarczył lub stworzył. Wiele z tych
godzin przeciągało się do późnej nocy, kiedy to sąsiedzi walili w
ściany, aby dać nam znak, że mamy się już uciszyć. To stało się
oczekiwaną częścią naszej rutyny. Gdy nie było walenia w ścianę
byliśmy zdziwieni i włączaliśmy muzykę, aby zobaczyć czy się
pojawią. Oczywiście zaraz potem odzywały się te odgłosy. Zaczęliśmy
się z tego nabijać.
Gerard posiadał cały swój sprzęt od ojca, który był
znawcą elektroniki i sprzętu grającego. Gdy ojciec Gerarda ulepszał
swój sprzęt, to przekazywał poprzedni właśnie na jego użytek. Gerard
nauczył się ulepszać ten sprzęt i dzięki niemu można było tworzyć
robiącą wrażenie muzykę. Czasami przesiadywałem u niego całymi
dniami, aż do momentu kiedy Pan i Pani Young przygarnęli mnie jak
własne dziecko.
Jednak kiedy Tupac i ja zaczęliśmy spędzać więcej czasu
razem, ta rutyna się zmieniła i znacznie zmniejszyła się ilość
czasu, którą spędzałem w domu Gerarda. Zaczęliśmy coraz bardziej
koordynować nasze działania jeśli chodzi o kwestię rymowania,
pisania razem nowych piosenek i ciągłego niestrudzonego ćwiczenia.
Słysząc flow Tupaca, wiedziałem że doda nowego wymiaru do sesji
odbywających się u Gerarda. Nadszedł czas, aby połączyć oba te
światy. Spotkałem się z Gerardem i Tupakiem i pojechaliśmy wszyscy
do jego domu.
Było to w sobotnie popołudnie, w okoliach połowy
drugiego semestru tamtego roku. Pojechaliśmy autobusem do domu
Gerarda, który znajdował się tylko jakieś siedem czy osiem przecznic
od domu matki Tupaca. Jednak te siedem, czy osiem przecznic
reprezentowało ogromną różnicę między obiema dzielnicami. Dom
Gerarda znajdował się w okolicy zamieszkanej przez czarnych,
należących do średniej klasy. Znajdowały się tam domy jednorodzinne,
położone przy bocznej ulicy od Greenmount Avenue. Jego rodzice byli
zawodowcami: wyglądało to jak stonowana wersja rodziny Cosbych z
tego serialu. Wchodząc do domu pomaszerowaliśmy od razu do jego
pokoju i tam się zatrzymaliśmy. Gerard natychmiast podszedł do
swoich adapterów i zaczął puszczać podkład z LL Cool J'a ''I Need A
Beat'' (wersja instrumentalna). Tupac od niechcenia wziął mikrofon,
tak jakby chciał go przetestować, ale zamiast tego bez ostrzeżenia
zapodał całkiem nowy rap. Skłamałbym, gdybym zaprzeczył, że stojąc z
boku nie byłem zachwycony tym co robi. Nie potrzebując czasu na
aklimatyzację, wcisnął guzik, otworzył swoje serce i wylał to, co mu
na nim leżało bez wahania, stojąc tuż przed nami. Potem trochę się
powygłupialiśmy, słuchając innych podkładów i freestylując. To była
dobra sesja.
Następnego dnia w szkole, Gerard wyciągnął małe pudełko
i puścił mi taśmę, z tego co zaprazentował poprzedniej nocy Tupac.
Tylko się uśmiechnąłem. Wiedziałem jak bardzo będzie podekscytowany.
Zabraliśmy to ze sobą na lunch. Kiedy puściliśmy mu to w kawiarence,
szeroko się uśmiechnął kilka razy, słuchając bardzo uważnie. Potem
gorączkowo prosił do siebie każdego kto wchodził, aby posłuchali
tego. Nie miało znaczenia kim są, byli to ludzie, z którymi nigdy
wcześniej nie rozmawiał, ktokolwiek. To był jeden z pierwszych
razów, kiedy słyszał siebie nagranego. Po kolejnej sesji u Gerarda,
zdecydowaliśmy się stworzyć zespół. Przez kilka dni wszyscy
zaczęliśmy rozmyślać nad możliwymi nazwami dla naszej nowej ekipy, a
potem ja wymyśliłem ''Born Busy''. Bardzo się z tego cieszyłem i
wiedziałem, że wszyscy się zgodzą. Podczas naszej kolejnej sesji
wszyscy ustaliliśmy, że to jest oficjalna nazwa. Byliśmy Born Busy.
10. Na swoim - pierwsze mieszkanie
>>> |