Gridlock’d – wywiad na planie filmowym (lato 96)
tłumaczenie ze słuchu:
Piotr Studziński (9.02.2013)
(niezrozumiałe pytanie)
W pewnym sensie. Po wyjściu z więzienia
chciałem być postrzegany jako pełnowartościowy człowiek. Pokazałem
już ludziom różne strony, aby mogli lepiej zrozumieć, o co chodzi
młodemu czarnemu mężczyźnie. Chcę odgrywać różne postacie, abym i ja
mógł lepiej zrozumieć męstwo i człowieczeństwo. Obecnie nie obchodzi
mnie to, czy ludzie rozumieją, o co nam chodzi. Kiedyś tak robiłem.
W każdej mojej roli chodziło o to, aby wnikać coraz głębiej w to,
jaki naprawdę jest młody czarny mężczyzna. Czułem, że jako aktor
jestem w stanie to zrobić. Teraz już mnie to nie interesuje. Rola
Spoona to pierwszy krok w kierunku nowej filozofii (aktorstwa).
Chodzi o to, żeby nie był wiecznie smutny, nie kierował się zawsze
przemocą i nie był zbyt poważny. Kiedy ktoś usłyszy, że gram
heroinowego ćpuna, to pomyśli sobie, że znowu będzie to samo, co
wcześniej. Pokochają mnie jednak, gdy obejrzą ten film, bo
zaniemówią z wrażenia. To będzie heroinowy ćpun, jakiego jeszcze nie
widzieliście.
W normalnym życiu także znajdujemy się w opałach, a potem dzieje się
coś zabawnego...
Dokładnie. Razem z Timem często
żartujemy, że teraz jesteśmy gwiazdami filmu akcji i że wymiatamy.
Gdy na nas spojrzysz, to wyglądamy na najbardziej niezwykłych
aktorów filmów akcji, jakich ten świat widział. Żartujemy sobie, że
jesteśmy nowym Danem Gloverem i Melem Gibsonem. Ja jestem Mel Gibson,
a on Dany Glover. I o to w tym wszystkim chodzi, to jest zabawa.
Zarówno ja, jak i on nie jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Wiesz, on
jest prawdziwym aktorem, zagrał już chyba każdą możliwą rolę. Ja
jednak nie zagrałem zbyt wielu ról, dlatego granie u jego boku, to
świetna sprawa. (W jego towarzystwie) czuję się komfortowo i
traktuję poważnie jego krytykę i pochwały, bo on wie, o czym mówi.
Zwykle, gdy komplementował mnie inny aktor, to myślałem sobie: no
spoko, ale co on tam może wiedzieć. Jego szanuję.
Pomówmy przez chwilę o Spoonie, bo jest on dosyć interesującą
postacią.
Spoon to mężczyzna, który jeszcze nie
odnalazł pokoju na tym świecie. Mówią, że od dnia narodzin
przechodzisz przez różne rzeczy, a w pewnym momencie doznajesz
wielkiego oczyszczenia i zmieniasz się. On obecnie doświadcza
różnych rzeczy i nie odnalazł jeszcze drzwi, za którymi jawi się
zmiana. Przechodzi z pierwszej w drugą połowę okresu między 20-tym,
a 30-tym rokiem życia i wciąż nic nie zrobił ze swoim życiem poza
ćpaniem i zaangażowaniem w muzykę. Zawsze czerpał z doświadczenia
innych osób. Jest przewodnikiem Stretcha. Wydaje mi się, że Spoon
boi się oddalić od Stretcha, ponieważ nie wie, jak puste jest jego
życie i że zaszedł do nikąd. Według mnie, jest to dobre, bo mówi o
przyjaźni. Mówi o więzi, którą buduje nasza przyjaźń – nie tylko
moją i Strecha, ale także Cookie. Sądzę, że to właśnie jest mądre w
tym scenariuszu.
To Spoon postanowił, że musicie rzucić ten nałóg.
(Stretch) ucieleśnia eutanazję – powolną
śmierć. Bezbolesną śmierć. Moja postać pozostaje w rzeczywistości,
bo nie chcę umrzeć. Gdy dochodzi do sytuacji, gdzie stoimy przed
drzwiami i mamy przed sobą dużą szansę, to Stretch nie ma z tym
problemu, bo uważa, że i tak w zasadzie już umiera. Chce umrzeć
bezboleśnie, a jeśli po drodze uda się jeszcze trochę zabawić, to
właśnie o to mu chodzi. W przeciwieństwie do niego, ja nie chcę
umrzeć i cały czas wyciągam nas z kłopotów, w które on nas pakuje.
Wiem, że zagrałeś wcześniej w trzech lub czterech filmach, czy to
było coś, co zawsze cię interesowało, czy może bardziej interesuje
cię muzyka?
Tak naprawdę, ja zawsze byłem aktorem.
Wydaje mi się, że powodem, dla którego odnoszę sukcesy w muzyce rap,
jest to, że traktuję moje albumy, jak filmy. Pisanie tekstów
muzycznych traktuję jak pisanie opowiadań. Na każdym albumie
opisywałem poszczególne etapy, przez które przechodziłem.
Dostarczałem wyrazistych opisów. Była w tym akcja, konflikty,
odkupienie i tego typu rzeczy. Czuję, że zawsze byłem aktorem i
aktorstwo to moja pierwsza miłość. Chodziłem do szkoły artystycznej.
Tam się uczyłem i chciałem być aktorem. Ze względu na biedę i
bezdomność oraz pewne okoliczności, które mnie powstrzymały, nie
miałem okazji studiować aktorstwa w otoczeniu znakomitych
nauczycieli i szlifować mojego warsztatu. Robiłem to jednak na
ulicy, gdzie zebrałem tak wiele doświadczeń, jak tylko mogłem. Teraz
dopiero mam okazje się wyluzować, złapać drugi oddech i popracować
nad warsztatem, a mam z czego czerpać. Teraz mam ten komfort. Jeśli
chodzi o poprzednie filmy, to było bardziej jak hobby. Teraz uważam,
że jestem prawdziwym aktorem i nie chcę, aby ktokolwiek odbierał mi
prawo do takiej oceny i mówił, że jestem raperem, który gra w
filmach. Gdyby tak było, moja gra wcale by tak (dobrze) nie
wyglądała. Jestem aktorem, a w wolnym czasie rapuję.
Czy uważasz, że odniosłeś tak nieprawdopodobny sukces jako raper,
ponieważ w twoich utworach przedstawiasz kompletne postacie?
Myślę, że moja muzyka pozwala na
obserwowanie tego, przez co przechodzę podczas całej mojej kariery.
Widzę to tak: jeśli James Dean byłby raperem, to byłby taki jak ja;
jeśli Marlyn Monroe była by raperką, to byłaby taka jak ja. Jestem
kimś, kogo obserwujesz, jak przechodzi przez te wszystkie wariactwa
i możesz przy tym płakać, śmiać się lub wiwatować, ale nie
przytrafia się to tobie, lecz tej osobie. Opowiadam o tym wszystkim,
co przytrafia mi się w moim życiu. Jeśli coś sprawiło, że odniosłem
sukces, to właśnie to.
Vondie opowiadał mi, jak czytałeś na planie gazety, w których pisano
o tobie i o tym, co nawyprawiałeś.
Tak to właśnie wygląda. Wydaje mi się to
frustrujące i nieznośne, że nie mogę wydostać się spod tego cienia,
który stworzyłem dla własnego bezpieczeństwa. Zaczęło się od tego,
że musiałem sobie stworzyć alter ego, dzięki któremu będę trzymał
ludzi z dala ode mnie dla własnego bezpieczeństwa i każdy ma do tego
prawo. Porównałbym to do sytuacji, gdy ktoś włamuje się do twojego
domu i jest już w środku, to w rzeczywistości nie zapytasz go
grzecznie: przepraszam bardzo, czy ty czasem nie włamujesz mi się do
domu? Zamiast tego krzykniesz: ej, co ty robisz w moim domu!? Ja
robię dokładnie to samo. Jeśli masz wokół siebie pełno drapieżników,
a ja jestem tylko małą samotną owieczką, to nie powiem (delikatnym
głosem): moja następna piosenka nosi, yyyy, tytuł yyy. Zamiast tego
będę gadał jak najęty, a na koniec powiem: pieprzyć ten świat!
Rozumiesz? Taka jest prawda. To nie jest tak, że jest to zupełnie
fałszywy obraz, bo to wciąż jestem ja, ale wyolbrzymiony. To właśnie
robią media. (Mówią ci, że) on jest najlepszym aktorem na świecie,
jeśli chodzi o pokazanie gniewu. Przedstawiają mnie jak zwykłego
amerykańskiego kolesia, a w rzeczywistości ja jestem aktorem, który
tak znakomicie gra swoją rolę, że wygląda na wkurzonego. Nie chodzi
nawet o to, że jestem takim świetnym aktorem, bo złość jest łatwo
zagrać – przecież każdy się złości, każdy jest na coś zły, więc nie
jest to aż tak trudno zagrać.
Wydaje się zatem, że stworzyłeś coś, co jest wręcz zbyt dobre...
Tak i teraz to wykorzystują. To dzięki
mnie oraz niektórym raperom Bob Dole i Delores Tucker są sławni.
Wiele osób zawdzięcza mi sławę. Politycy zastanawiają się, czym
zajmują się zawodowo. W pewnym sensie jest to dobre, w pewnym sensie
nie. Zawsze chcieliśmy zostać zauważeni, ale nie w ten sposób. My
prosimy się jedynie o to, żeby prawo było lepsze i żeby okazywano
nam szacunek, a oni robią jedynie tyle, że zmieniają prawo w taki
sposób, abyśmy już nie mogli walczyć o swoje. A przy okazji okazuje
się nam jeszcze mnie szacunku, także... Frustrujące jest
obserwowanie tego demona, którego stworzyły media, ale także i ja
miałem w tym swój udział. To jakbyś uczyła się w szkole średniej i
wszyscy by chcieli, abyś pozostała na tym etapie i nie dostała się
na studia. Ja świetnie się dla nich nadaję (jako cel), bo jestem
wygadany, fajnie się mnie ogląda i mam charyzmę. Nie żebym się teraz
przechwalał, oni sami to o mnie powiedzieli i tak właśnie czują.
Myślą sobie: on jest idealnym złoczyńcą, bo przynajmniej dokładnie
poznaliśmy to, co nam się nie podoba – on nie pozostawia złudzeń.
Jeśli się nad tym tak naprawdę zastanowić, to jestem niespecjalnym
złoczyńcą i trudno się mnie bać. Jestem tym facetem, któremu nie
wolno mówić, który nie ma pracy i który ma blizny na twarzy.
Powinniście się przejmować wieloma innymi rzeczami, ale nie mną.
To ciekawe, bo Spoon, pod względem artystycznym, wydaje się być
zupełnie inny niż ty.
Moje życie sprawiło, że łatwo mi było
wcielić się w jego rolę. Jedyne, co musiałem zrobić, to zastanowić
się nad tym, gdzie bym teraz był, gdybym pozostał na dawnej ścieżce.
Byłbym takim Spoonem. On jest wygadany, ma talent, tyle że jest
ćpunem. Gdzie ja bym dziś był, gdybym nie wykorzystał tych
wszystkich szans, gdybym nie zrobił tych rzeczy, które sprawiły, że
w oczach mediów jestem potworem? Wciąż byłbym szalenie utalentowanym
człowiekiem, o którym jednak nikt by nie wiedział. Nikt by ze mną
nie przeprowadzał wywiadów i nikt nie zaoferowałby mi filmowego
kontraktu. Cokolwiek więc zrobiłem – czy to dobrego, czy złego –
sprawiło, że zszedłem z tej złej ścieżki. Wydostałem się ze
śmiertelnej pułapki i jeśli komuś się teraz nie podoba to, co
mówiłem, aby się wydostać, to naprawdę mam to gdzieś. Cieszę się, że
udało mi się wydostać. Ludzie lubią okazywać współczucie wszystkim,
nawet zwierzętom, ale nie okazują jej nam – młodym. Młodym ludziom,
na których nie zwraca się żadnej uwagi, a którzy wchodzą w dorosły
wiek bez żadnego uczucia. Gdyby ktoś szedł ulicą i zauważył, że w
betonowej szczelinie wyrosła róża, to nawet gdyby miała brudne
liście i była nienaturalnie wykrzywiona, to byłby zdumiony faktem,
że może patrzeć na różę, która wyrosła na betonie. Dlaczego zatem,
kiedy widzisz dzieciaka z getta, który dorósł mimo wybitnie
niesprzyjających okoliczności - a mimo może z tobą rozmawiać,
rozśmieszać cię i wzruszać – mówisz tylko o moich brudnych płatkach
i krzywej łodydze? Tacy ludzie nie rozumieją, że wychowałem się w
totalnym syfie.
Pięknie powiedziane. Wróćmy jednak do filmu. Jak pracowało się z
Vondiem? Spotkałeś go wcześniej?
Widziałem wcześniej jego filmy. Kiedy
tylko go spotkałem, byłem otwarty na współpracę. On nie świrował z
mojego powodu, ja nie świrowałem ze względu na niego. Żaden z nas
nie wojował swoim wybujałym ego. Fajnie jest współpracować z kimś,
kto nie ma złego bagażu doświadczeń (ze mną). Mówiłem mu, że muszę
iść danego dnia do sądu, a on na to: Hmmm? Ja na to, że muszę się
tam stawić. On dalej zdziwiony. Wyglądało na to, że nie wie, co jest
grane. Mówił mi tylko, żebym się nie spóźnił na plan. Podobało mi
się to i czułem się komfortowo (z takim podejściem). Zdjęło to ze
mnie sporo presji. Był zupełnie inny, niż reszta reżyserów, z
którymi się spotykałem, a którzy na powitanie ledwo mogli z siebie
wydusić: Czczczczcześć.
Czy możesz mi powiedzieć coś więcej na temat relacji z Timem Rothem
i wspólnej pracy?
To była zabawa. Żartowałem sobie, że go
szkolę, ale tak naprawdę, to on mnie uczył. Nie odbywało się to na
zasadzie: patrz i ucz się. Uczyłem się, obserwując go i nabierałem
pewności siebie. Początkowo byłem przestraszony, bo oto jest ten
gość, który ma warsztat i jest jednym z najlepszych aktorów - ja
także tak uważam. Wszyscy go kochają i przyznają, że ma talent. Ja w
ogóle nie studiowałem, chodziłem tylko do szkoły średniej. Jeśli on
mówi mi: o tak, rozumiem cię, to nawet jeśli nie studiowałem tego,
co on, to daje mi to pewność siebie i poczucie, że mogę teraz
pracować z kimkolwiek innym i nie będę się wiecznie pytał – co o tym
myślisz? Będę całkowicie pewny siebie, bo to był ten brakujący
element układanki. Wiem, że dla moich ludzi jestem dobrym (aktorem).
Lubią mnie moi rówieśnicy, moje pokolenie. Mówił mi: jest dobrze,
jesteś na właściwej drodze, jeśli tylko robisz to i tamto. On
podchodzi do tego metodycznie, według książki. Dochodzi do sedna
konkretną ścieżką. Jeśli o mnie chodzi, to zamykam oczy, a kiedy
zbliża się czas zdjęć, wcielam się w postać i robię to, co on by
zrobił. Zupełne przeciwieństwo. Jeśli uda nam się właściwie zagrać
scenę, to wiem, że jestem na dobrej drodze.
Jesteś podekscytowany tym, że twoi fani znowu cię zobaczą?
Cieszę się na obie grupy fanów (Tupaca i
Tima). Cieszę się na publikę kinową. Cieszę się, że przyjdą moi
fani, fani Tima, przyjaciele Vondiego, a także ci zainteresowani
ścieżką dźwiękową. Będą do siebie szeptać: widziałeś, kto przyszedł?
Tak to będzie wyglądać. Założę się, że zabawniej będzie wśród
publiczności w kinie niż na ekranie, a to ze względu na silne
zróżnicowanie osób, które się tam pojawią. O to właśnie chodzi w
robieniu filmów. Aktorstwo nie ratuje świata, tylko sprawia, że
ludzie dobrze się czują, obserwując emocje na ekranie. Dobrze jest
zgromadzić tak różnych ludzi w jednym miejscu, szczególnie w takim,
a nie innym okresie w historii Ameryki. Żadnych morderstw, żadnego
rasizmu, po prostu fajna rzecz.
Ludzie będą świrować, bo Tim
wypowiedział słowo czarnuch (nigga), a ja nazywam go białasem. My
chcieliśmy to załagodzić. Może być też tak, że ktoś w kinie wypowie
słowo „czarnuch” i czarnuch będzie się z tego śmiał, bo staraliśmy
się zrobić z tego komedię. Nakręciliśmy to tak, że ten niewinny
biały chłopak (Stretch) sądzi, ze mówienie per „czarnuchu” sprawi,
że zostanie zaakceptowany w (towarzystwie), a robi to, bo słyszał,
że czarni tak do siebie mówią. Czarnych natomiast chcemy skłonić do
zastanowienia się nad tym, co mówimy i nad tym, że pewne nasze słowa
obrażają ich tak samo, jak ich słowa obrażają nas. W tym filmie
widać, że wszyscy używamy tego słowa na co dzień, co sprawia, że
zapominamy, jak ono działa.
Tych dwóch cpunów, to w sumie fajni faceci, którzy mają w sobie tyle
człowieczeństwa. Film pokazuje, jak traktuje ich system, że muszą
wypełniać papiery, itp.
Niektórzy ludzie muszę każdego ranka
napić się kawy, a my dać sobie w żyłę. Jedyni lubią czekoladę.
Niektóre kobiety lubią być z facetami, którzy ich biją. Każdy jest
od czegoś uzależniony. Nie chodzi o to, że jesteśmy takimi ćpunami,
którzy rujnują swoje życie. Jesteśmy zwyczajnie uzależnieni. Wszyscy
tak mają, dlatego nikt specjalnie nie będzie świrował z tego powodu,
że jesteśmy ćpunami.
Jeśli chodzi o biurokrację, to masz w tym pewne doświadczenie...
Jest mi to tak bliskie. Przeprowadziłem
wiele badań na ten temat. Mimowolnie doświadczyłem biurokracji
amerykańskiego rządu tak wiele razy, że jestem w tych sprawach
ekspertem. Zatrudniono mnie jako konsultanta w tej kwestii
(Ironizuje). Wiem o tym wszystko. Niedługo muszę iść do sądu w
związku ze sprawą z czasów, gdy nie miałem jeszcze zarostu,
rozumiesz?
Między trzema głównymi postaciami, Stretchem, Spoonem i Cookie
istnieje wyraźna chemia, możesz coś o tym powiedzieć?
Założę się, że Vondie nie miał takiego zamiaru, ale uważam,
że film oddaje to, w jakich związkach żyjemy w dzisiejszych czasach.
Preferencje seksualne w naszym społeczeństwie nie są już tak
wyraźne, jak kiedyś. Tak samo rodzaje związków międzyludzkich.
Również małżeństwo przestało być ostoją stabilności i poważnym
podejściem do życia. Jestem pewien, że pan Dole i pani Tucker
chcieliby, aby tak właśnie było, ale tak nie jest. Obecnie ludzie
doświadczają różnych związków i obserwują, dokąd ich to zaprowadzi,
zamiast zdecydowanie je określać i żyć wewnątrz nich. Teraz okazuje
się, że jesteś z kimś 10 lat, a jednocześnie pozostajesz w związku z
dwoma kobietami. Ja – Spoon kocham Cookie i kocham Stretcha, nie pod
kątem seksualnym, ale jako przyjaciela, najlepszego przyjaciela.
Strech kocha mnie jako swojego najlepszego przyjaciela i kocha także
Cookie – pod kątem seksualnym, ale nie fizycznie. Posiada mocne
pragnienie bycia z nią, bo tak bardzo ją kocha, ale jak widzieliście
w filmie, nie może z nią być.
Czy miałeś kiedyś takiego przyjaciela jak Stretch?
Miałem przyjaciela, który nazywa się
John Cole. Jest to blondyn z włosami do ramion, o niebieskich oczach
– wyglądał jak amerykańska wersja idealnego faceta. Przeszedł w
swoim życiu przez pewne rzeczy i był tak samo ciekawy świata jak
Stretch. Kiedy się poznaliśmy, on miał pieniądze, ja ich nie miałem.
Przeprowadził mnie przez artystyczną szkołę średnią. Ukradkiem
wprowadzał mnie do swojego domu, by nie widzieli mnie jego rodzice i
pozwalał mi zostać na noc. Gdy był czas iść do szkoły, chodziłem w
jego ubraniach. Dla niego fajne było czegoś nie mieć, a dla mnie
odwrotnie. Lubił, gdy muzyka rap waliła z głośników, a ja lubiłem go
z nią zapoznawać. Podobało mi się, że mogłem usłyszeć Stinga i
rzeczy, które Beatlesi mówili pod koniec swoich kawałków. Poznałem
te wszystkie stare kawałki i posiadłem wiedzę historyczną na temat
muzyki, której nie zyskałbym w żaden inny sposób, gdyby nasze
ścieżki się nie zeszły. Ten fakt czyni mnie takim, a nie innym
artystą. Pozwala mi czerpać z wielu źródeł i to właśnie sprawia, że
taką, a nie inną muzykę puszczam sobie w samochodzie. To wszystko
pochodzi z tej przyjaźni. Tak więc znam Stretcha. Nie ma to nie
wspólnego z byciem czarnym lub białym. Tu chodzi o ciekawość, o
mieszankę kultur i obserwację, co z tego wyniknie. Tak powinien
wyglądać świat. Powinniśmy być dla siebie partnerami w stylu: pokaż
mi swoją dzielnicę, ja pokażę ci moją. Założę się, że wtedy
mielibyśmy mniej problemów.
Jaki jest aktualnie stan twojej kariery muzycznej?
Zbliżam się do osiągnięcia 6 milionów
sprzedanych egzemplarzy mojego albumu – All Eyez On Me. Pracuję
również nad ścieżką dźwiękową do tego filmu (Gridlock’d). Pracuję
nad moim następnym projektem wraz z moim zespołem, Outlawz. To są
moi młodsi kuzyni, niegrzeczne dzieciaki, których szkolę i którym
obiecałem, że wydam dla nich album. Mam jeszcze taką dziewczynę z
Londynu o imieniu Michelle, której piosenki znajdą się na tym
projekcie. Chcę wyprodukować jej album, przekroczyć pewne granice
tego, co jestem w stanie zrobić (jako artysta). Założyłem firmę
produkcyjną i zajmę się robieniem filmów na własną rękę. Będę parł
naprzód.
Możemy pomówić o tym soundtracku?
Death Row zajmie się jego produkcją. Mamy Nate
Dogga, który wykonał przepiękną piosenkę Never Leave Me Alone wraz z
rapującym tam Snoopem. Snoop nagrał kawałek Street Life z moim
gościnnym występem i to jest rewelka. Znalazł się na niej też gościu
od reggae. Jest też ‘Chelle (Michelle) z Ball Time [?], którą
sprowadziłem prosto z Londynu. Nagrywam wiele coverów. Danny Boy
nagra Change Gonna Come. Six Feet zrobi kawałek Consider Me, który
jest jedną z najlepszych piosenek wszechczasów i cieszę się, że mogę
być tego częścią. Ci kolesie mówią o tym, dlaczego kobiety lubią
facetów z kasą i takich, którzy nimi rządzą, a nie domatorów, którzy
uczą dzieciaki grać w kosza. To jest dobry soundtrack. Jest on
bardzo zróżnicowany. Wydamy dwa tomy. Tom pierwszy to ścieżka
dźwiękowa, tom drugi to przeniesienie tej atmosfery na ulicę – rap,
R&B, bandyci, itp. Tom pierwszy to jedna wielka mieszanka.
|