Tupacnation.net - Lance Pierre,
inżynier studyjny w Death Row
(IV.2013)
tłumaczenie ze słuchu:
Piotr Studziński (19.05.2013)
Wspominałeś, że pracowałeś przy produkcji singla California Love.
Mówi się, że to pierwotnie było nagranie Dr Dre. Czy wydawał się
nieszczęśliwy z powodu wykorzystania tego kawałka na All Eyez On Me?
Nie wydaje mi się, żeby to pierwotnie był kawałek Dr Dre. Wydaje mi
się, że to było nagranie K-Solo. Dr Dre był jego producentem, a
album K-Solo nigdy się nie ukazał. Dre wziął ten kawałek, potem
dodano Rogera Troutmana i tak powstała California Love. Nie była to
jednak pierwotnie piosenka Dr Dre. Nie wiem, co inni mają do
powiedzenia na ten temat, ale ja zajmowałem się osobiście taśmą
studyjną bardzo wiele razy.
Gdy Tupac został zwolniony z więzienia i podpisał kontrakt z Death
Row, to czy zauważyłeś wśród innych artystów zazdrość na jego tle?
Ja osobiście nie zauważyłem żadnej zazdrości, ale dużo się zmieniło
od dnia, kiedy ten koleś (2Pac) pojawił się w Death Row. Byłem
obecny w studia tamtego dnia. W zasadzie, to byłem chyba pierwszy,
czy drugim inżynierem, który miał go okazję spotkać. Jakiś czas
później Suge wezwał mnie do biura i zostałem wysłany do Compton, by
przywieźć trochę marihuany. Naprawdę. Cholera, jestem inżynierem!
Wiesz, mój kolega był powiązany z Suge’iem i zajmował się marihuaną,
a ja wiedziałem, gdzie aktualnie się znajdował. Wróciłem z pół funta
trawy, a Tupac kupił ode mnie wszystko. Atmosfera stała się napięta
dopiero później, po odejściu Dre. Można powiedzieć, że wtedy
wszystko zaczęło się rozpadać.
Krążą plotki o karach, które otrzymywali artyści w Death Row, czy
możesz nam coś o tym powiedzieć?
Widziałem kilka takich incydentów, a szczególnie zapadł mi w pamięć
ten ze Samem Sneedem. Kiedy wszyscy szli na to (sławne) zebranie,
było w porządku, a gdy wychodzili, Sam był już pobity. Ja nie
zadawałem pytań, tylko posuwałem się naprzód. Były też przypadki, że
artyści bez kontraktów przychodzili na sesję i pisali teksty, co
nawet nie podobało się niektórym raperom z Death Row. – Kim ty
jesteś? Dlaczego piszesz tekst do mojego kawałka – pytali. Podczas
sesji All Eyez On Me wprowadzono w studio wiele zakazów, które
dotyczyły absolutnie każdego.
Można zatem powiedzieć, że musiałeś przestrzegać pewnych zasad,
podczas pracy w Death Row Records?
Tak.
Jedną z nich było przeszukiwanie każdej osoby przed i po wyjściu ze
studia. Zmartwieniem ochrony niekoniecznie była broń, ale taśmy
magnetofonowe, taśmy studyjne i płyty CD – wszystko, na czym można
było wynieść muzykę ze studia. Byli widocznie pewni artyści albo
grupa osób, która to wcześniej robiła i muzyka pojawiała się przed
premierą krajową w swapmeatach (tanich sklepach osiedlowych). Sprawa
ta była traktowana bardzo poważnie i było to przed śmiercią Tupaca,
ale kiedy przybył Tupac, zaczęto tych zasad przestrzegać bardzo
surowo. Asystent, który posiadał klucz do schowka z taśmami
studyjnymi, od tego momentu nie mógł tam zaglądać sam. Przykładowo,
jeśli wiedzieliśmy, że Tupac będzie w studio od trzeciej po południu
do ósmej wieczorem, to razem z asystentem szło się do archiwum i
zabierało się wszystkie taśmy 2Paca do studia. Ten przychodził,
wybierał, nad którymi kawałkami chce tego dnia pracować, a resztę
trzeba było odnieść do archiwum i odłożyć na półkę. Wydaje mi się,
że Tupac był wyjątkiem w tym regulaminie, bo jemu było wolno zabrać
kasetę albo płyty CD z jego nagraniami. A cała reszta... Jeśli
przyłapano kogoś, że wynosi muzykę, to miały miejsce wyżej
wspomniane „incydenty” i ktoś zbierał oklep.
Przezwisko „Goatmouth”, czy ono dotyczyło ciebie?
Wiesz, co? Wydaje mi się, że było przeznaczone dla wszystkich
inżynierów. W moim wypadku chodziło chyba o coś innego. Większość
inżynierów nosiła kucyk i bródkę. Ja miałem tylko bródkę. Nie
komentowałem tego. Nie zaprzyjaźniałem się z artystami. Byłem tam,
aby pracować. Dodatkowo paliliśmy dużo skrętów, krążyły butelki z
wódą. Pac nazywał mnie tak wiele razy, tak jak i innych.
Powiedziano mi, że podczas sesji mogliście zebrać lanie, w
szczególności od Tupaca, czy to prawda?
Jest w tym sporo prawdy. Wiąże się z tym również moja krótka
opowieść. Miał miejsce pewien incydent, który pokazał mi inną stronę
Tupaca Shakura. Początkowo sądziłem, że wiesz, jest gwiazdorem
filmowym i jest trochę narwany. Pewnego dnia byliśmy w studio A.
Mówiłem wcześniej o artystach bez kontraktów, którzy przychodzili do
studia, albo o zwykłych znajomych, którzy przychodzili z artystami.
Czasem tacy znajomi przychodzili do studia A, żeby zobaczyć Tupaca.
Przyszedł raz do studia taki dzieciak, nie wiem, skąd on się wziął i
co tam robił. Tupac przerwał nagrywanie, muzyka zamilkła i zapytał
go, kim jest, z kim przyszedł i czy ktokolwiek go zna. Ten koleś
padł na kolana i prosił, żeby go nie bito. To było smutne. Chwycił
dłoń Tupaca i ucałował jego pierścień. Myślę, że to wkurzyło Tupaca.
Pac poprosił Napoleona (Mutaha), żeby wyprowadzili tego kolesia.
Gościu wybiegł ze studia i nigdy go więcej nie widziałem. Po tym
wydarzeniu zrozumiałem, że ten facet (Tupac) nie jest bez serca. On
był dla niego pełen współczucia, widział, że ten dzieciak to jakiś
idiota. Po co całujesz go w rękę, jakby był Bogiem, czy coś?!
(śmiech)
Zdarzyły się
też inne sytuacje, ze względu na które wyrobiłem sobie solidne
podstawy do polubienia Tupaca. Innym razem w studio pisał tekst, a
ja byłem wtedy jedynym inżynierem w studio. Przygotowałem więc taśmę
– ustawiłem punkty początkowe i końcowe. Potem w kabinie nagraniowej
przygotowywałem mikrofon i w tym momencie taśma się rozwinęła. Koleś
(Tupac) wpadł w szał, zaczął się wydzierać na cały głos. – Kto
pozwolił ci zatrzymać taśmę! Co ty kurwa robisz! I tak dalej.
Popatrzyłem na niego, poprawiłem taśmę z podkładem i nacisnąłem
przycisk play. Zamknął się i wszystko wróciło do normy. Słowem się
nie odezwałem i tak dotrwaliśmy do końca sesji. Pod koniec Tupac
powiedział mi – Człowieku, kiedy do ciebie mówię, nie ignoruj mnie.
Dobrze wiesz, jak się wczuwam, dlaczego więc zatrzymałeś taśmę? –
Pac – odrzekłem – nie zatrzymałem tej taśmy. Ustawiłem punkty
początkowy i końcowy, ale po tylu przewinięciach starły się. Kiedy
ty wariujesz i robisz swoje, to nie czas, abym się tłumaczył.
Myślałem tylko o tym, że jesteś w transie i muszę sprawić, aby ta
taśma znowu zaczęła grać. Zrozumiał to! Od tego momentu mówił mi –
Ty wiesz, jak wykonywać swoją pracę. Po tym zajściu zaczęło się
między nami naprawdę dobrze układać.
Czy w którymś momencie tego zajścia Tupac cię przerażał?
Nie, to nie o to chodziło. Według mnie, wiesz, palił sobie jointa,
był naprawdę skupiony, a to wybiło go z rytmu. Wiedząc o tym, nie
bawiłem się w wymówki. Te jego wrzaski w zasadzie przyspieszyły
proces naprawy tego błędu, bo byłem wtedy w kabinie nagraniowej,
przygotowywałem mikrofony i gdyby nie jego krzyki, to mógłbym
przeoczyć ten fakt, pomyślałbym, że właśnie się przewija do
początku, czy coś takiego.
Czy istnieją taśmy demo z albumu Makaveli albo 3 Day Theory?
Nie było żadnego demo. Jak już zaczęliśmy, to na poważnie. Zawsze
mnie to bawiło. Jest też pewna rzecz, jeśli chodzi o tytuł.
Początkowo to miało być 12 Day Theory, a nie 7 Day Theory. Założenie
było takie, aby nagrać ten album w 12 dni, ale że proces nagrywania
(nie mylić z miksowaniem) okazał się krótszy, to zmieniliśmy nazwę
na 7 Day Theory. Zostało to zmienione spontanicznie. Od pewnego
momentu zaczęliśmy tworzyć dokumentację – listy kawałków, nad
którymi będziemy pracować, co było związane z procedurą dostępu do
archiwów, o której wspominałem wcześniej. W 7 dni nagraliśmy chyba
16 utworów. Nie były one dokończone, ale nagrane zostały wokale,
przygotowaliśmy ścieżki i ustaliliśmy kolejność. Jeśli więc chodzi o
3 Day Theory demo, to nie przypominam sobie, żeby takowe istniało.
Prawdopodobnie bootlegerzy sprzedają kopie taśm studyjnych pod
takimi nazwami.
Być może... Rozmawiałem z Tommym (Daughertym) w zeszły weekend i
puścił mi u siebie w domu pewien kawałek. Zatkało mnie! To był
utwór, do którego ja zrobiłem podkład muzyczny, a rapował na nim
Tupac! Zazwyczaj, kiedy przygotowywałem studio – mikrofony, taśmy i
te wszystkie kable, to puszczałem sobie jakiś podkład własnego
autorstwa. Pewnego razu Noble i chyba EDI wrócili się do studia, bo
coś tam zostawili i usłyszeli ten bit. Zapytali mnie, czyja to muza.
Odpowiedziałem, że niczyja w sumie i zbierałem się do wyłączenia
maszyny, na której robi się perkusję, ale Noble mnie powstrzymał i
zadzwonił do Tupaca. Nie wydaje mi się jednak, żeby to miał być
kawałek, który Tupac chciał umieścić na albumie Makaveli. Kiedy go
usłyszałem, dziwiłem się, skąd oni to wzięli. Istnieją zatem pewne
utwory... Pewnie istnieją jakieś taśmy studyjne z takich nagrać i
ktoś z tego korzysta. Za każdym razem, kiedy słyszę jakiś zaginiony
kawałek Tupaca, nie mogę się nadziwić. Nie pamiętam tytułu tej
piosenki. Musiałbyś o to zapytać Tommy’ego. Dyskutowaliśmy na ten
temat, mówił mi, że krąży w obiegu wiele muzyki. Nie przejmuję się
tym, trzeba poruszać się naprzód.
Rozmawiałem z Tommym D i wspominał, że nie chciał, żeby na Makavelim
znalazł się utwór Friends. Czy byłeś podobnego zdania?
Wiesz, ja jestem fanem zespołu Whodini. Rozumiałem, o co Tupakowi
chodzi w tym kawałku. Polubiłem go, ale ze względu na tekst,
rozumiałem też, do czego zmierzał Tommy. To on powiedział Pacowi –
No nieee człowieku, ten tekst może negatywnie wpłynąć na odbiór
albumu, może rozważyłbyś jego usunięcie (z albumu). Nie znam
dodatkowego cytatu, ale wiem, że coś mu powiedział i ten kawałek
został usunięty. Nie, żeby (Tupac) nie miał względem niego żadnych
planów, ale z Makaveli został usunięty.
Czy Tupac miał zamiar nagrać album o tematyce społeczno-politycznej,
czy raczej album z dissami?
Według mnie, Tupac wracał do korzeni, do tego, jakim go wcześniej
znaliśmy z jego trzech pierwszych albumów. Jeśli tak na to spojrzeć,
album All Eyez On Me pokazywał, że oto wyszedłem z więzienia,
imprezuję i cieszę się wolnością. Makaveli miał ponownie dotykać
tematyki społecznej i to nie tylko tego, co dzieje się na świecie,
ale również tego, co ma miejsce w branży muzycznej. Jeśli
posłuchasz... To jest niesamowite, bo nawet wtedy, jeśli posłuchasz,
o czym mówi w niektórych intrach, to z początku nie trafi to do
ciebie. Byłem sobie raz u kumpla i oglądaliśmy film o Malcolmie X.
Zaraz przed tym, jak mieli go zastrzelić, jeden koleś krzyczy „Get
the hands of my pocket”. – A niech mnie! – krzyknąłem - Tupac
powtarzał to wielokrotnie w swoich nagraniach! W końcu rozumiem, o
co mu chodziło! W mojej opinii powracał do umieszczania w swoich
kawałkach głębokich przekazów. Odchodził od zabawy na rzecz Tupaca z
czasów Dear Mama i Brenda’s Got a Baby. Nie twierdzę, że całkowicie
to zatracił, ale jak spojrzysz na trzy pierwsze albumy, to było tam
sporo treści społecznej, o której zawsze opowiadał. Na All Eyez On
Me gdzieś to zgubił i mówił o „gangsta party”.
Czy Tupac zabierał się do opuszczenia Death Row?
Z tego, co ja wiem, Tupac miał kontrakt na 3 płyty. Wydał 2 płyty na
raz (podwójny album), co było pierwszym takim przypadkiem w historii
rapu. Powodem, dla którego nagrał album o tytule Makaveli było to,
że miał zamiar założyć własną wytwórnię – Makaveli. To było trzecie
nagranie na zasadzie – teraz nic ci już nie jestem winien. Nie
znajduję się już dłużej pod twoim zwierzchnictwem.
Czy prawdą jest, że album Makaveli miał zostać wydany jako album
uliczny i dostępny miał być w tanich sklepach osiedlowych?
Nie, nie, nie. To miał być album studyjny. Podczas pracy nad tym
projektem napotykaliśmy na szereg przeszkód, np. dziwne godziny
rezerwacji czasu studyjnego, a Tupac chciał nagrać dobry album. Jak
miał to zrobić, kiedy nie było obok Dr Dre, Daza czy DJ Quika i ich
bitów? To byli producenci. Teraz miał do dyspozycji Hurt Em Badda
oraz Big D. Całe szczęście, że miał Hurt Em Badda! Ten koleś wiele
przeszedł. Był na tyle wytrwały, że w końcu Tupac wysłuchał jego
muzyki i zadecydował, że dołącza do zespołu. Darryl Big D musiał
zająć się czymś, co trafi na sklepowe półki. Nie był najznakomitszym
producentem ani programatorem, ale miał porządną umowę z Suge’iem, a
że nic nie tworzył, to Suge chciał mu skopać dupsko. Hurt Em Badd
wykonał kawał dobrej roboty, Big D dał z siebie wszystko, chłopak ma
zdrowie. Powiem tak: gdyby nie ja i Tommy D, to nie wiem, co by się
z tym człowiekiem stało. Tupac nauczył go, że ma pracować szybko.
Mówił mu, żeby wrzucił jakikolwiek bit, a inżynierzy zajmą się
resztą, żeby mógł zarapować na czymś, pod czym ten człowiek może się
podpisać.
Można powiedzieć, że Tupac nie był zadowolony z Death Row?
W pewnym momencie, na pewno. Było to w czasie prac nad Makaveli.
Powiem ci, dlaczego. Ja, Tommy D i koleś obsługujący Pro Tools
siedzieliśmy w tym studio w Burbank, a było to studio poprodukcyjne,
raczej telewizyjne niż muzyczne. Ja nie narzekałem, robiłem swoje,
ale przyszedł Tupac, a kręcił wtedy chyba Gridlock’d. Przyszli on i
EDI. Poprosił, aby puścić mu nagranie. W Can Am puszczaliśmy zawsze
dany utwór na głównych głośnikach, a fale basowe wierciły dziurę w
brzuchu, całe pomieszczenie drżało w posadach. Tutaj natomiast (w
Burbank) był tylko 12 calowy subwoofer i Tupac zapytał – Człowieku,
czy to wszystko, co możemy z tego wyciągnąć? – Słuchaj – odrzekłem –
Jest szósta rano, wywalili nas z Can-Am i to najlepsze, co Kevin
Lewis mógł dla nas zrobić. Twoja muzyka nie będzie przecież tak
brzmieć, jak to słyszysz w tym studio. Chwycił za telefon. Zadzwonił
do biura Death Row. I powiedział tak – może nie użył dokładnie tych
właśnie słów, ale coś w tym stylu – Snoop jest zbyt leniwy, siedzi w
studio cały dzień i nagrywa jeden kawałek. Ja płace alimenty Nate’a,
płacę za Rage, a wy wyrzucacie moich inżynierów ze studia, aby Rage
mogła nagrać kawałek na album, który nagrywa już od dwóch lat? To
jest jakieś pojebane! Wtedy do mnie dotarło, że ten facet nie jest w
tym, momencie zadowolony. Zapytał, dlaczego nas wyrzucają, skoro
jego album jest numerem 1 na liście Billboard. Czy jednak był
permanentnie niezadowolony? Nie wiem. Wiem jedynie, że bez względu
na jego odczucia, czynił kroki, aby się usamodzielnić. Zawsze miał
przy sobie swoją dziewczynę – Kidadę, która zajmowała się sprawami
marketingowymi. Pewne sprawy zaczęły wychodzić na światło dzienne i
zaczynał mieć prawdziwy obraz sytuacji panującej w wytwórni. Nie
wiem, tylko czy odszedłby wściekły, czy też wszystko odbyłoby się w
sposób przyjacielski z uściskami.
Czy Tupac naprawdę próbował wynieść swoje taśmy matki?
Owszem. Jednak z prawnego punktu widzenia, album Makaveli należy do
Suge’a Knighta. Jest jak jest.
Czy pracowałeś podczas nagrywania albumu One Nation?
Tak. To była kolejna sytuacja, która wprowadzała zamęt. Wiesz, w
powietrzu wisiała kłótnia między Wschodem i Zachodem, a to byli
ludzie ze Wschodu. Dotarło wtedy do mnie, że nie jest to kłótnia
między wybrzeżami. Nie jest to tym, na co wygląda. Album nagrywano w
Can-Am. Studio A. To były dzikie sesje.
Miksowałeś Wanted Dead Or Alive, czy istnieją różnice między
oryginałem, a wersją handlową?
Wersja ze ścieżki dźwiękowej to chyba remix. Nie są to jakieś
dramatyczne zmiany. Daz zrobił podkład, Tupac wrzucił wokal i
powiedział – Miksuj to! (śmiech) Zobaczymy się później. Wspaniałą
rzeczą podczas pracy z Tupakiem było to, że przed inżynierem stawało
wyzwanie, aby nagrać wszystko za pierwszym podejściem. Jeśli to ci
się udało, to mogłeś się potem oficjalnie chwalić, że zrobiłeś coś
takiego. Wydaje mi się, że album Makaveli to było jedyne nagranie,
podczas którego produkcji korzystaliśmy wielokrotnie z Pro Tools, z
wczesnej wersji.
Niektórzy poddają w wątpliwość prawdziwość tego utworu, bo Snoop
miał rzekomo dograć się po fakcie.
Czekaj, czekaj! Snoop nagrał swój wokal po śmierci Tupaca – pamiętam
tą sesję.
Czy Twoim zdaniem nagrano taką ilość materiału podczas sesji One
Nation, że starczyłoby na cały album?
Tak było. Powiedziałbym, że nagraliśmy maksimum 16 kawałków. Wiesz,
co jest w tym wszystkim smutne? Rozmawiamy o tym, że pewne rzeczy
wyciekły (do internetu). Z chwilą, gdy Suge trafił za kratki, ktoś –
nie wiem, kto – wypuścił do sieci pełno rzeczy. Nawet teraz zdarza
mi się usłyszeć kawałki, które miały znaleźć się na tym albumie i
zastanawiam się, jak to (możliwe). Gdy Suge’a już nie było, piraty
zaczęły pojawiać się w sklepach osiedlowych, co wywoływało moje
zdumienie. (śmiech) Jak to możliwe? Jak już zaczęło się walić, to
wszystko.
Czy masz pojęcie, dlaczego ktoś to zrobił?
Może był to ktoś, któremu nie zapłacono. Może to przez
rozgoryczenie, które ludzie żywią z wielorakich powodów. Powiem ci
coś, o czym często rozmawiam z Tomem. Wspólnie wykonaliśmy mnóstwo
dodatkowej produkcji. Zatrudnialiśmy muzyków, którzy pracowali na
Makavelim. Po śmierci Tupaca... Tacy ludzie jak - wymienię kolesia,
bo szczególnie mnie to drażni - Ricky R(niezrozumiałe) zostali
zatrudnieni, pracowali na umowę, aby dostarczyć elementy muzyczne.
Zagrał fragment, który został umieszczony w Me And My Girlfriend,
Tupacowi się to spodobało, lecz (Ricky) otrzymał za to
wynagrodzenie. Gdyby Tupac nadal żył, to koleś nie miałby pretensji,
bo przecież otrzymał już swoją kasę. Z momentem jego śmierci
pojawiły się pozwy sądowe, bo ktoś uznał, że zajmował się produkcją
danego kawałka, że zrobił to, czy tamto. Zastanawialiśmy się z
Tommym, co by było, gdybyśmy to my poszli do sądu. My nawiązaliśmy z
Tupakiem więź, powiedział nam, że będziemy jego producentami. –
Nawet, jeśli się na was wydzieram – powiedział – to koniec końców
jestem pewien, że odpowiednio zajmujecie się swoją robotą i że dla
mnie jesteście najlepsi. Powiedział nam, żebyśmy to skończyli w
szybkim tempie, to dostaniemy bonusowe wynagrodzenie. Ja osobiście
dostałem 5000 dolarów dodatkowej kasy za ten album. Nie wiem, czy
bezpośrednio od Tupaca, czy Death Row, ale go dostałem. Nie miałem
poczucia, że ktoś jest mi cokolwiek winien. O nic również nie
prosiłem. Jako inżynier byłem szczęśliwy, że mogłem być częścią tego
projektu i chciałem zrobić w przyszłości jeszcze więcej. Kiedy facet
(Tupac) odszedł czułem się źle i odczułem stratę, jak wielu innych
ludzi, ale nie przyszło mi do głowy, żeby włóczyć się po sądach z
roszczeniami. Weźmy na przykład utwór Krazy z albumu Makaveli – ten
kawałek posiadał jedynie podstawy bitu i zaczęło mnie to irytować,
stwierdziłem, że to jest do bani. Zadzwoniłem więc do Kevina Lewisa
i poprosiłem, by przyjechał i pomógł nam naprawić ten kawałek. Tim
Balley zrobił perkusję i przyjechał Kevin. Kevin Lewis to syn Randy
Lewisa. To on właśnie gra na pianinie. Jak tylko Tupac zmarł, ludzie
zaczęli wnosić swoje roszczenia. Widocznie oni tacy już są.
|