.
strona główna | powrót do listy wywiadów
.
.


HipHopWired.com – wywiad z Jacquesem Agnantem aka Haitian Jack (5.02.2015)
tłumaczenie: Piotr Studziński (27.12.2016)

 
W jaki sposób związałeś się z nowojorskim środowiskiem hiphopowym?
Związałem się z nim dzięki Wyclefowi Jeanowi, z którym jestem spokrewniony ze strony ojca. Tak to, z grubsza, wyglądało. Wniknąłem w centrum tego kręgu w czasie, kiedy zacząłem spędzać czas z Pakiem, gdy pracował na planie Above The Rim. Później sprawy poukładały się tak, a nie inaczej, a pewne osoby nakładły mu bzdur do głowy, co sprawiło, że napsuło się trochę krwi między nami. Ja, mimo wszystko, nie żywiłem do niego urazy. Te sprawy zostaną prędzej, czy później wyjaśnione. Nie miałem nic wspólnego z tym, co spotkało Paca. Nie odegrałem w tym wydarzeniu żadnej roli.

Mówi się, że to Biggie przedstawił cię Tupacowi, czy to prawda?
Nie. Poznałem Paca w klubie na Manhattanie. W tamtym czasie ten klub nazywał się The Octagon. Organizowałem tam małą imprezkę i jeden z moich przyjaciół powiedział mi, że Pac pyta się, kim jestem, bo widział, że wszyscy skupiają się wokół mnie, mamy sporo szampana i dziewczyn. – Co to za gość? – zapytał. – To jest Jack, chcesz go poznać? – odparł mój przyjaciel. Tupac potwierdził, a mój człowiek podszedł do mnie, aby upewnić się, że mam na to ochotę. Nie za bardzo go wtedy kojarzyłem. – Tupac? – zapytałem. – To ten koleś, który postrzelił policjantów w Atlancie. – Teraz to kojarzę – odrzekłem – przyprowadź go tutaj i polej mu. Tamtego wieczora zaczęła się nasza przyjaźń. Spotykaliśmy się w Scores, byliśmy też na walce bokserskiej Riddicka Bowe’a (z Evanderm Holyfieldem), podczas której jeden facet wpadł na ring ze spadochronem. Obserwowaliśmy to wszystko z pomieszczenia dla VIPów.

Kupiłem mu butelkę Louisa XIII i poczęstowałem kubańskimi cygarami, a on na to – Niech mnie! To jest dopiero życie! Powiedziałem mu, że tak właśnie żyję, ale robię wszystko, aby nie zwracać na siebie uwagi. Zajmuję się razem z kumplami pewnymi rzeczami i tyle. Podczas jego pobytu na nowojorskich ulicach cały czas powtarzałem mu, że nie lubią tutaj ludzi, którzy strzelają do policjantów. To jest policyjny stan. Najlepiej byłoby dla niego, żeby pozostał w studio, skupił się na pracy, nad swoją muzyką, a w czasie wolnym wpadał do mnie. W tamtym czasie większość czasu spędzałem w Queens. – Dobra, tak zrobię – odpowiedział. Kiedy spędzałem z nim czas, to zaczął pić, palić i spotykać się z ludźmi z rapowej branży, którzy skierowali go na zupełnie inne tory.

Jak to wyglądało, kiedy byliście z Pakiem w przyjaznych stosunkach? W pewnym momencie byliście nierozłączni jak bracia.
Byliśmy jak bracia i wiele osób nie zdaje sobie sprawy z tego, że wiele dla Paca zrobiłem. Próbowałem być jego mentorem, bo znam te ulice lepiej niż on, a ponadto wiem, jak działa prawo. Wspólne spędzanie czasu, to była również niezła zabawa. Było sporo śmiechu i żartów. Podobało mu się, że ludzie z Nowego Jorku wiedzą, kim jestem i darzą mnie szacunkiem.  Wydaje mi się, że chciał, aby jego też tak szanowano. Wszystkie te brooklyńskie osiedla, które odwiedzałem, to naprawdę niebezpieczne rejony. Mimo animozji między osiedlami, nigdy nikt nie miał problemu do mnie. Tupac dziwił się, jak to możliwe, więc wyjaśniłem mu, że cokolwiek złego zdarzyło się między danymi dzielnicami, to nie jest mój problem. A kiedy dojdzie do spotkania zwaśnionych stron, to wtedy je sobie rozwiążą. Poradziłem mu, żeby nie wplątał się w tego rodzaju sytuacje, żeby znalazł swoją drogę i jej się trzymał.

A kiedy obojgu wam postawiono zarzut gwałtu…
Nie było mowy o zarzucie gwałtu, a o przestępstwie na tle seksualnym. Prawda jest taka, że Pac tej dziewczynie nic nie zrobił. Ja i inni również nie. Jej (rzekomej  ofiarze – przyp. tłum) chodziło o to, że Pac nie traktował jej z należnym kobiecie szacunkiem, ale jak możesz tego wymagać, kiedy nieco wcześniej zrobiłaś mu laskę w klubie Nell’s na oczach 312 osób! Oczekiwała czego, co straciła w momencie, kiedy go spotkała.

Wtedy właśnie wasze relacje zaczęły się psuć, prawda?
Zepsuły się, bo jego prawnicy nakładli mu bzdur do głowy. Wszystko, co dotyczy tej sprawy, jest wszem i wobec wiadome. Pokażcie to! Zobaczycie wtedy, jaką ja odegrałem rolę, a jaką rolę odegrali jego prawnicy. Wtedy okaże się, że nie miałem z niczym nic wspólnego.

Jedyne, co mnie dobrego z tego wszystkiego spotkało to fakt, że (feralny) pokój nie był zarezerwowany na moje nazwisko, bo to ja przyszedłem się z nim zobaczyć (a nie odwrotnie), co ma znaczenie ze względu na to, że została tam broń. Dlatego właśnie moja sprawa została oddzielona od jego, ponieważ oni otrzymali zarzut nielegalnego posiadania broni, a ja nie. Gdyby tam nie było tych pistoletów, to prawdopodobnie wciąż gniłbym w więzieniu, bo w przeciwieństwie do Paca i jego przyjaciela miałem solidną kartotekę z wyrokami skazującymi. Otrzymałbym długi wyrok. To mnie uratowało. Jak już ci wcześniej powiedziałem: Nowy Jorku nie darzy sympatią ludzi, którzy strzelają do policjantów. Obojętnie, gdzie byś się tego dopuścił, to nie ujdzie ci to płazem, a kiedy już cię dorwą, to zrobią wszystko, żeby cię wykończyć.

Nie chodziło zatem o to, że był znanym artystą?
Postrzelił policjantów w Atlancie i wygrał w sądzie i powiedziałem mu o tym, kiedy przyplątała się ta sprawa (z dziewczyną). Burmistrz Rudolf Giuliani specjalnie dzwonił do sędziego, aby upewnić się, że go złapali. Wiele ważnych osób dzwoniło w tej samej sprawie. Nie chcieli, żeby się z tego wywinął.

Czy to wtedy przestaliście rozmawiać?
Nie. Stało się tak dopiero, gdy został postrzelony w Quad Studios.

Skoro już przy tym jesteśmy, to dlaczego ulica jest przekonana, że miałeś z tym coś wspólnego?
Nie mogę ci teraz odpowiedzieć. Nie chcę teraz powiedzieć za dużo, ale to wyjdzie prędzej, czy później. Kiedy tylko jest mowa o Pacu, na mnie spada wina za wszystko. Ja jednak wiem, kto za tym stoi i pewnego dnia wrócimy do tego tematu. Osoba za to odpowiedzialna odbywa teraz karę dożywotniego pozbawienia wolności. Coś ci powiem: miej świadomość tego, że gdy schodzisz ze swojej ścieżki, aby kogoś zabić, wsadzić za kraty lub oczernić, to wróci to do ciebie, w szczególności, jeśli dotyczy to osoby, która niczym ci nie zawiniła.

Analizując obecną sytuację Suge’a (Knigtha), czy uważasz, że Pac wpadł w tę samą pułapkę, ze uderzyły mu do głowy pieniądze, sława i udawanie gangstera?
Dokładnie tak. To dwóch żołnierzy, ale nie przywódców. Suge podąża za Pakiem, a Pac za Suge’iem, i żaden z nich nie odciągnął drugiego na bok, mówiąc: Nie powinniśmy tego robić. Oboje tylko dokładali oliwy do ognia. Im obojgu to odpowiadało, a jeśli tak jest,  to prędzej, czy później wdepniesz w jakieś gówno.

Znałeś Suge’a Knighta?
Rozmawialiśmy jeden raz. Pewnego razu byłem gościem u Michael Concepciona na Zachodnim Wybrzeżu. Powiedział Mike’owi, że chce się ze mną spotkać, ale ja nigdy nie odezwałem się do niego w tej sprawie. Pewnego dnia stałem obok jednego z jego kumpli i przekazał on telefon z rozmową z Suge’iem. – Mój człowiek chce z tobą pogadać – powiedział. – Kim jest twój człowiek – zapytałem. – To Sweetwater. Chwyciłem słuchawkę, a tam Suge: - Ej, Jack, słyszałem, że przyjechałeś, musimy się spotkać. Oddałem  słuchawkę jego ziomkowi. Nigdy więcej tego człowieka nie widziałem, a z Suge’iem się nie spotkałem. Po pierwsze, nie podobał mi się taki sposób na rozmowę. Nie wiedziałem też wtedy, że korzysta on z aliasu Sweetwater. Nigdy nie chciałem mieć z nim nic wspólnego. Według mnie on był naprawdę złym człowiekiem, rozumiesz?

Suge wydaje się mieć dziewięć żyć, niczym kot, kiedy mowa o unikaniu odsiadki i dlatego niektórzy twierdzą, że jest w pewien sposób powiązany z organizacjami rządowymi.
(Śmiech) A to zabawne. Wszyscy mówią, że to ja jestem powiązany z takimi kręgami. Gdyby tak rzeczywiście było, to siedziałbym w Stanach, a nie tutaj (na Haiti).

A zatem to prawda, że zostałeś deportowany?
Tak, z tym akurat nie ma żartów. Deportowali mnie. Ja jednak nazywam to unikiem. Widzę to inaczej niż tylko deportacja. Widzę to tak, że uciekłem przed rządem federalnym, bo nie jestem już pod ich jurysdykcją. Nie mogą mi już dać kopa. Planowali przybić mi dożywocie, ale nic z tego.

Od kiedy Tupac wywołał cię w Against All Odds, ludzie przypięli ci etykietę kapusia.
Zgadza się, ale to nie był pomysł Paca. Ujawnię to nieco później. Ktoś to kazał Pakowi powiedzieć.

Domyślam się, że chcesz opowiedzieć własną historię przez produkcję Gangster Chronicles, ale czy możesz zdradzić, czy była to pojedyncza osoba, czy jakaś organizacja?
To była pojedyncza osoba. Jak już wspomniałem Pac znajdował się w kręgu kłopotów i kłamstw. Kiedy jesteś tak wielką gwiazdą jak Pac, to nie musisz gadać wszem i wobec, że posuwałeś żonę Biggiego. Bez względu na to, czy to zrobiłeś, czy nie, jest to słabe. To pokazuje, że nie był prawdziwym mężczyzną, albo że nie był samodzielnym człowiekiem.

Kiedy rozmawiałeś z Pakiem poraz ostatni?
Rozmawialiśmy tydzień przed tym, jak został postrzelony w Quad Studios. Po tym wydarzeniu już nie rozmawialiśmy, bo on sądził, że zrobili to moi ludzie, że wiedziałem o tym i że miałem z tym coś wspólnego.

Jak sądzisz, kto dostarczał mu takich informacji albo jak doszedł on do takich wniosków?
Nie wiem, kto to był, ale dojdziemy do tego przy okazji mojego nadchodzącego projektu. Jak już mówiłem, zdobyłem wszystkie niezbędne mi informacje na temat wszystkich interesujących mnie ludzi. Czekałem wystarczająco długo i mam już serdecznie dość ludzi, którzy za dużo gadają. Nie ma mnie w Ameryce od 10 lat. Zamknęli mnie w 2004 i deportowali w 2007. Teraz mamy rok 2015, rozumiesz? Możnaby pomyśleć, że ludzie przestaną wywlekać moje imię podczas wywiadów i artykułów. Gadali tak wiele, że nikogo to już nie obchodzi. Ja trzymałem gębę na kłódkę.

Za co wsadzili cię w 2004?
Postrzeliłem tego gościa w klubie w Melrose w L.A.

A zatem to prawda…
Taa, tym się właśnie zajmuję. W takich sytuacjach się wychowywałem. Bycie Haitańczykiem w latach 70-tych w Ameryce to było straszne. To dlatego jestem teraz taki, a nie inny, bo miałem już dość tego, że się nade mną znęcano. Kiedy każdego dnia o godzinie 3 goniono mnie w drodze do domu, to miałem tego dość i zdecydowałem, że zacznę się bronić. Wszystko zaczęło się logicznie układać i zrozumiałem, co sprawia, że czują respekt i strach, a były to ból i śmierć.

Jakie masz zdanie na temat Jamesa „Jimmy Henchmena” Rosemonda?
Jest tym, za kogo go miałem.

Czyli?
Dziwką. Mamy między sobą sprawy do wyjaśnienia i dojdzie do tego z czasem.

Krążą też pogłoski o tym, że dokonywałeś wymuszeń na Puffym dziesiątki tysięcy dolarów.
Nigdy nic nie zabrałem Puffy’emu. On jest moim dobrym przyjacielem. Prawdę mówiąc, Puffy to jedna z tych nielicznych osób, poza moim człowiekiem Akonem, którego darzę miłością. O Puffym mogę powiedzieć tyle, że jeśli tylko czegoś potrzebowałem, to pomagał mi bez mrugnięcia okiem i nigdy nie miało to nic wspólnego z biżuterią czy pieniędzmi.

 1997-2017 Poznaj Tupaca - wszelkie prawa zastrzeżone!...