.
strona główna | powrót do listy wywiadów
.
.


Mike Tyson o Tupacu - fragmenty z autobiografii
Serdeczne podziękowania dla Bzyka za podesłanie tekstu!
 

     Nigdy nie zapomnę, jak w więzieniu odwiedził mnie Tupac. Najczęściej pytano mnie później właśnie o niego. Ludzie z całego świata w pierwszej kolejności pytali mnie zwykle nie o moje walki, ale właśnie o to, jaki był Tupac. Tupac był
całym światem. Był pieprzonym Hueyem Newtonem, Mao Zedongiem i KarolemMarksem w jednym. Potrafię cytować Marksa i Hegla, ale Tupac był naprawdę doskonałym znawcą teorii rewolucji. Podczas dłuższej rozmowy z nim można było odnieść wrażenie, że ten facet to nie zbir, ale wykładowca. Poznałem go w 1990 roku na przyjęciu w klubie przy Sunset Boulevard w LA. Organizatorem imprezy był mój kumpel. Staliśmy całą gromadą przed lokalem i gadaliśmy o pierdołach. Wszyscy ubrani byliśmy swobodnie. Przy drzwiach zobaczyłem młodego czarnoskórego chłopaka.
- Co tam młody? - zagadnąłem. - Co słychać? Chłopak przypominał mnie z czasów, kiedy żyłem jeszcze na ulicy i wystawałem pod klubami, do których nie chcieli mnie wpuścić.
- A, w porządku - odpowiedział. Wiedziałem, że chce wejść na imprezę, dlatego poprosiłem kumpla, żeby go wpuścił.
- Chwila - powiedział wtedy ten dzieciak i pobiegł gdzieś, a za chwilę wrócił z pięćdziesięcioma kolesiami, wśród których był też Tupac.
- Hej, hej - zdziwił się mój kolega. Zaprowadziliśmy ich wszystkich do tylnego wejścia. Zostałem jeszcze przez chwilę na zewnątrz, a kiedy wszedłem do klubu, zobaczyłem, że Tupac stoi na scenie i rozkręca imprezę. Nie mogłem w to uwierzyć. Potem zszedł ze sceny, uściskaliśmy się i wybuchnęliśmy śmiechem. Kiedy ten chłopak się uśmiechał, rozjaśniał swoją twarzą cały tamten lokal. Wiedziałem, że to ktoś wyjątkowy.

     Wróćmy jednak do czasów więzienia. Dostałem list od matki Tupaca.Wiedziałem wtedy, kim jest Tupac - jego kariera rozwijała się błyskawicznie, ale nie miałem pojęcia, że to ten sam chłopak, który w 1990 roku rapował w tamtym klubie. Jego matka napisała, że Tupac wybiera się na koncert do Indianapolis i chciałby się ze mną zobaczyć. Kiedy tylko wszedł do sali odwiedzin, ludzie dosłownie zwariowali. Czarni, biali, Latynosi i Meksykanie - wszyscy nagle dostali świra. Cieszyli się nawet strażnicy. Nie wiedziałem, że ten gość jest tak sławny. Kiedy go zobaczyłem, zorientowałem się, że to jeden z tamtych dzieciaków, które wprowadziłem do klubu w Los Angeles. Usiedliśmy przy stole na dziedzińcu.
- Musimy zrobić ci tutaj koncert - powiedział i wskoczył na stół. - Kocham cię, czarnuchu!
- Zejdź stamtąd, proszę - błagałem go. - Zaraz zamkną cię tu razem ze mną.Proszę, daj już spokój.
Tupac upierał się przy swoim improwizowanym koncercie, a ja byłem coraz bardziej zdenerwowany. Siedzieliśmy sobie spokojnie, aż tu nagle koleś wskakuje na stół i wszyscy mu klaszczą. Kurwa, ten mały czarnuch wpakuje mnie w tarapaty, pomyślałem.
- Nie daj się im, Mike, nie daj się im stary! - krzyczał.
W końcu ściągnąłem go ze stołu. Zacząłem go ochrzaniać. Dopiero co przeszedłem na islam i byłem Panem Porządnym.
- Słuchaj stary, musisz przestać jeść wieprzowinę - powiedziałem
- A skąd wiesz, że jem wieprzowinę?
Drażniłem się z nim, ale on wziął to na serio. Kiedy się uspokoił, zaczęliśmy rozmawiać. Powiedział mi, że nigdy nie zapomniał naszego pierwszego spotkania.
- Nikt nigdy nie zrobił dla nas czegoś takiego. Wpuścić bandę dzieciaków do eleganckiego klubu? A Ty to zrobiłeś.
- Nie, stary, to nic takiego - odparłem. - Wszyscy musimy cieszyć się tym światem. To naprawdę nic takiego.

     Wszyscy jesteśmy tacy sami. Tupac był człowiekiem o niezwykłej sile charakteru. Widział w życiu mnóstwo bólu i nędzy. Czasami nieszczęście w nas zostaje i zamienia się w bagaż, który wszędzie ze sobą nosimy. Ja wnosiłem ten bagaż do moich związków, do mojej religii i do moich walk. I nieważne, jak wielki odniesiemy sukces - nasz bagaż zawsze będzie z nami. U Tupaca, który urodził się w więzieniu i widział, jak znajomi jego matki są zabijani albo bez przerwy zamykani w pierdlu, te ciężkie doświadczenia zaowocowały buntem. Chłopak był przekonany, że jego los nikogo nie obchodzi. Zaufał, więc własnemu instynktowi i postawił wszystko na jedną kartę. Tupac był tak naprawdę bojownikiem, który walczył o wolność.Rozmawiałem z nim o Czarnych Panterach. Wiedziałem, że jego matka angażowała się w działania tej organizacji. To była silna kobieta. W tamtym czasie głosiłem już bardzo radykalne poglądy, które zaczerpnąłem ze wszystkich tych partyzanckich książek. Zaprzyjaźniliśmy się i Tupac odwiedził mnie jeszcze kilka razy. Słyszałem też różne historie o jego rzekomych zawiasach za udział w bijatykach i strzelanie do
policji.
- Słuchaj, jak nie będziesz ostrożny, to cię zamkną, zanim ja zdąże stąd wyjść - powiedziałem mu.
Niedługo później Tupac został postrzelony i trafił za kratki. Poprosiłem kolegę zzewnątrz, żeby zorganizował nam we trójkę rozmowę telefoniczną. Tupac powiedział mi, że postrzelił go jakiś mój kolega, ale nie byłem tego na 100% pewien..

     Po walce z Seldonem do mojej szatni przyszedł Tupac. Ucieszyłem się z jego wizyty. Ten chłopak reprezentował miejsce, z którego my wszyscy czarnoskórzy, pochodziliśmy i którego tak się wstydziliśmy. Znam Żydów, którzy na widok Żyda potrafią powiedzieć: - Ten facet jest zbyt żydowski. Niektórzy czarni to samo myśleli właśnie o Tupacu. Uosabiał żal i frustrację, które tkwiły w każdym z nas i które próbowaliśmy ukryć przed innymi ludźmi. Udawaliśmy, że ich w sobie nie mamy, ale to tak nie działa. Jeśli jesteś czarny, twoje życie to nieustanna walka. Nieważne, jak dużo masz pieniędzy i jak bardzo jesteś wpływowy - oni i tak będą próbowali cię dopaść. Tupac mówił o czarnych, którzy nie mieli nic i którym obrzydło poniżanie. Podsunął nam pod nosy nasze niewolnicze korzenie i większość czarnoskórych go za to szanowała. Pokazał nam, dlaczego powinniśmy być wściekli. Planowałem spotkać się z Tupaciem jeszcze tego samego wieczoru w należącym do Suge'a Knighta klubie 662. Wcześniej chciałem jednak spędzić trochę czasu z moją córką, Ryaną. Wypiłem w domu kilka drinków i zasnąłem. Ktoś mnie obudził. - Hej, Mike, właśnie zastrzelili Tupaca - usłyszałem. Nie mogłem w to uwierzyć. Tupac i Suge jechali samochodem, a na skrzyżowaniu ktoś z sąsiedniego auta otworzył do nich ogień. To musiała być pułapka. Zwłaszcza, że trochę wcześniej, podczas pobyty w kasynie, Tupac wdał się w awanturę z jakimś członkiem gangu i poważnie mu podpadł. Nie zabił tego faceta, ale od tamtej pory musiał szczególnie uważać. Kiedy wychodzę z ringu po walce, moje zmysły wyostrzone są do maksimum. Widzę wszystko, czuję wszystko i słyszę wszystko, co dzieje się na widowni. Można przypuszczać, że po tamtej awanturze Tupac był tak samo wyczulony. A skoro tak, to ktoś musiał go zabić z premedytacją. Dla mnie, jako człowieka z ulicy to nie było fair. Zwykle tacy goście jak Tupac mają obstawę czterdziestu facetów. Dlaczego nie miał wokół siebie samochodów blokujących do niego dostęp? Skoro był dla tych kolesi jak generał, to po tamtejburdzie powinni stworzyć mu osłonę. Pytam więc: gdzie była ta osłona? Tamta noc okazała się koszmarem. Tupac miał dopiero 25 lat, a było w nim tyle siły i determinacji. Skąd czerpał tę moc? Był troskliwym człowiekiem o wielkim sercu, a mimo to wciążpozostawał wojownikiem. Był wspaniałą osobą i spędzanie z nim czasu sprawiało mi ogromną przyjemność.
 

 1997-2015 Poznaj Tupaca - wszelkie prawa zastrzeżone!...