Rozdział z autobiografii
Snoopa - Tha Doggfather (z roku 1999) poświęcony Tupakowi
(2004-11-11)
"Był mi bliższy niż brat." Tak odpowiadam, kiedy ludzie
pytają mnie o moje odczucia odnośnie Paca, po tym jak został
zamordowany. Nie chcę tu obrazić moich prawdziwych braci, czy moich
ziomków z L.B., którzy traktowali mnie jak członka rodziny. Jednak
czasami, jeśli masz wystarczająco dużo szczęścia, w twoim życiu
pojawia się osoba, która wypełnia w twoim sercu miejsce, którego
żadna inna osoba by nie potrafiła wypełnić, ktoś kto jest z tobą
związany bliżej niż brat bliźniak, kto jest z tobą częściej niż twój
własny cień, kto wnika w twoją skórę głębiej niż twoje własne kości,
czy krew. To był Tupac. Wiecie o co mi chodzi?
Tupac miał na ludzi duży wpływ, miał silną duszę i
ciało, jego umysł oddzielał prawdę od fałszu, tak jak piorun łamie
drzewo, jego dusza, odkrytą prawdę poddawała każdego dnia próbie.
Żył tak, jak rapował, było w nim wiele słusznej złości i zawsze
poszukiwał pokoju. Nie było nikogo takiego jak on i nigdy kogoś
takiego nie będzie. Tak mówi Snoop Dogg, który trzymał zawsze stronę
tego czarnucha.
Gdy mieszkasz w getcie, wokół ludzie robią dużo szumu
na temat tego, że ich okolica jest lepsza niż inna okolica, mówią
także o tym, że ekipa z jednego końca miasta może posiekać ekipę z
innego rejonu. Te miasto ma być najlepsze, a inne miasto jest gówno
warte; moja mama jest lepsza niż twoja; a mój kutas jest większy od
twojego.
Jak mam być szczery, to już mnie męczy słuchanie w
kółko czegoś takiego, tych wiecznych porównań, żeby pokazać, że
jakaś rzecz jest lepsza przez ukazanie innej jako daremnej. Chodzi
tu tylko o ocenianie tak, jakby nic innego nie miało znaczenia nad
to, żeby określić coś w skali od jednego do dziesięciu, a następnie
w zależności od wyniku, nadać temu czemuś cenę. Niektóre rzeczy po
prostu SĄ, nie mogą być złe, lepsze, czy najlepsze, a to co są
warte, nie może zostać zmierzone za pomocą jednostek miar i wag.
Sprawdź to: Snoop Dogg i Tupac Shakur pochodzą z dwóch
różnych miast, znajdujących się na dwóch różnych wybrzeżach - Los
Angeles i Nowego Jorku. Podczas dorastania przeżyliśmy różne
doświadczenia i w odmienny sposób radziliśmy sobie ze złymi i
dobrymi rzeczami, które ukształtowały nasze życie. Jeden z nas jest
wysoki, a jeden, powiedzmy - nie był tak wysoki. Jeden miał włosy,
drugi był łysy. Jeden mówił stylem Zachodniego Wybrzeża, a drugi...
domyślcie się. Chcę przez to powiedzieć, że jeśli używasz takiej
miary (o której wsponiałem powyżej ) to mógłbyś znaleźć sporo
powodów, dla których ja i Pac nie powinniśmy się ze sobą zadawać.
Mógłbyś przedstawić to jakbyśmy byli rywalami i że przyjaźń między
nami nigdy nie powinna się rozwinąć z powodu współzawodnictwa, nie
mówiąc już o braterstwie.
Jednakże tak nie było. Kiedy doszło co do czego, żadna
z tych rzeczy nie miała znaczenia. Long Beach, czy Bronx... w
zasadzie to jest to samo. Liczy się to, co nas ku sobie ciągnie, a
nie to, co nas dzieli. Można by rzec, że życie Tupaca zdecydowanie
różniło się od mojego, jednak ja zawsze zwracałem uwagę na to, co
mieliśmy wspólnego, na wspólne ścieżki życiowe, a jeśli tak właśnie
na to spojrzysz, to różnice zaczynają zanikać. Oboje byliśmy
młodzieńcami pochodzącymi z getta i rozbitych domów, oboje mieliśmy
w szkole dobre stopnie, ale także przeżyliśmy pasmo kłopotliwych
sytuacji, które uniemożliwiły nam wykorzystanie w szkole naszego
pełnego potencjału. Oboje od najmłodszych lat chcieliśmy wyrazić
siebie, ja na początku robiłem to poprzez rap, a on poprzez
aktorstwo. Mieliśmy sporo przeżyć z glinami, oboje dostaliśmy drugą
szansę, sława i pieniądze w młodym wieku - w jakiś sposób żyliśmy
wedle tego samego scenariusza, tyle że działo się to w różnych
miejscach. Nieuchronnym był fakt, że prędzej czy później nasze drogi
się skrzyżują.
Mimo to nie było pewnym, że będziemy tak bliskimi
ziomkami, jak to mówi legenda rapowa. Dla mnie ta przyjaźń byłą
najlepszą rzeczą, jaka mogła mi się przydarzyć podczas całych rządów
gangsta rapu. 'Pac i ja udowodniliśmy raz na zawsze, że nie ma
znaczenia, skąd jesteś i jaką okolicę zobowiązałeś się wspierać.
Istniały korzenie, które sięgały głębiej niż miejsce narodzin,
korzenie które ogarnęły cały kraj i połączyły nas.
Oczywiście to, że czarnuch coś potrafił zapewne temu
nie przeszkadzało. Jego styl rapowania był inny niż mój, ale od razu
wiedziałem, że będzie najlepszym z najlepszych. W czasach kiedy ja
wciąż próbowałem się jakoś pozbierać w tej grze, on wydawał
zajebiste albumy jak "2Pacalypse Now" i "Strictly 4 My N.I.G.G.A.Z".
To były dla mnie 'lektury' obowiązkowe, nie dlatego, że chciałem
podążać za jego stylem czy coś, ale dlatego, że szanowałem prawdę,
którą głosił. Działało to tak, jak bardzo wpływowa siła znajdująca
się za jego słowami, która była w stanie postawić dęba krótkie
włoski znajdujące się na twoim karku.
Jednak to nie tylko muzyka utworzyła most między nami.
Pamiętacie, jak mówiłem o tym paśmie kłopotów? W dzisiejszych
czasach najprawdopodobniej trzy czwarte czarnuchów w Ameryce może
identyfikować się z przekraczaniem granic prawa w jakimś okresie,
ale jeśli chodzi o Paca i o mnie przekraczanie tej granicy było
naszym sposobem na udowodnienie każdemu, kto słuchał, że żyliśmy
według własnych praw. Jako młodzieniec był do mnie całkowicie
podobny i nawet kiedy stał się bardziej znany, wyglądało na to, że
nie potrafił zejść z tej drogi na którą pchały go jakieś siły.
Pamiętam jak słyszałem, że pobił kierowcę limuzyny, groził jakiemuś
raperowi kijem bejzbolowym czy pobił reżysera z Hollywood,
pomyślałem sobie wtedy: "Co się dzieje z tym czarnuchem?"
Wiedziałem jednak bardzo dobrze co jest z nim nie tak.
Chodziło o to samo, co było nie tak ze mną. Oboje mieliśmy
wystarczająco wiele rozumu, a także jaja, aby posuwać się do przodu
i stawać się znanymi, a kiedy to właśnie czynisz, to automatycznie
stajesz się celem dla władz państwowych.
Mimo tego wszystkiego, Pac i ja kochaliśmy imprezy tak,
jak każdy inny czarnuch z sąsiedztwa, a kiedy jest się jednym z
dwóch najlepszych braci na scenie ogólnokrajowej, to lepiej żebyś
wierzył w to, że masz przed sobą możliwości. Tworzyliśmy dobrą parę
jeśli chodzi o skręty, alkohol.. suki, bujaliśmy się na Sunset Strip.
Czy widziałeś nas podczas rozdania nagród MTV w '96 roku na krótko
przed tym, jak Pac odszedł? Nie sposób było nas przegapić, gracze
rzucający jakimiś znakami, noszący na sobie tyle złota, że Fort Knox
mógłby zbankrutować. Bez wątpienia Snoop i Tupac byli najważniejsi w
mieście, bez względu na to, do jakiego miasta się udawali.
Było jednak miejsce, gdzie nasze drogi się rozeszły,
była to droga, po której nie mogłem podążać razem z Pakiem, nawet
gdybym chciał. Widziałem to już wcześniej - czarnuchy z getta
chodzące po ziemi z jakąś klątwą na sobie, wygladało to tak, jakby
urodzili się pod złym znakiem. Kiedy widzisz takich gości idących
ulicą zawsze dziwisz się, że ci ludzie wciąż stoją, oddychają oraz
rozmawiają tak, jakby nie wiedzieli, że żyją już w zasadzie w
'doliczonym czasie'.
Nie wierzę szczególnie w te całe voodo, jakoś do do
mnie nie przemawia, ale kiedy przyjrzysz się bratu takiemu jak Pac -
tak bardzo utalentowany, pełen życia, gotowy by rządzić -
zastanawiasz się, co ściąga śmierć na kogoś takiego jak on.
Wyglądało to prawie tak, jakby nosił ze sobą taką samą ilość dobra i
zła i prędzej, czy później zużyje jedno z nich i drugie przejmie nad
nim kontrolę. Pacowi skończyło się dobro zanim zło zdołało dotrzeć
do najniższego poziomu. Jego przeznaczeniem było umrzeć za młodu -
wierzę w to. Tym niemniej ta wiedza nie powoduje, że wszystko staje
się łatwiejsze. Tęsknię za tym czarnuchem i chciałbym, żeby tu
dzisiaj z nami był i zaprezentował mi swój wielki, szeroki uśmiech,
ukazując górny rząd białych zębów lśniących jak rządek diamentów na
pierścieniu alfonsa.
Zanim zacząłem bliżej zadawać się z Pakiem, to prawie
mogłeś zobaczyć po jego twarzy, że on wiedział iż śmierć już się do
niego zbliża. Prezentował to swego rodzaju udręczonym spojrzeniem,
które pojawiało się w jego oczach, kiedy myślał, że nikt nie patrzy,
smutek który nie miał nazwy, który znikał zaraz po tym, jak tylko
ktoś przywołał go do rzeczywistości. "Umrę przed czasem, bo już
czuję na sobie głębię tego cienia," napisał w wierszu do swoich
przyjaciół w '92 roku. "Tak wiele chciałem osiągnąć zanim stawiłem
czoła śmierci."
Pomimo tego, że teraz posiadam taką wiedzę, pomimo
tego, że wiem iż czas Tupaca Shakura był odliczony w dniach i
godzinach, zanim jeszcze jego noga powstała na tej planecie, nie
mogę przestać trząść się na myśl o tym, że jego śmierć była stratą i
że został poświęcony w wojnie, która nigdy nie powinna wybuchnąć, w
imię zwycięstwa, którego nikt nie musiał odnieść. Spytaj mnie i
powiem ci - Wschodnie Wybrzeże kontra Zachodnie Wybrzeże; Death Row
kontra Bad Boy; Biggie Smalls kontra Suge Knight - większość z tego
co słyszeliście o takich rywalizacjach to gówno, które tworzą media
i umieszczają w swoich gazetach i czasie antenowym jak i na
lśniących okładkach magazynów, aby zarobić więcej pieniędzy.
Oni mogą przemienić zwadę werbalną kilku gangsterów z
getta w zbrodnię stulecia, każdego na to nakręcą, a następnie
oczekują, że na amerykańskich ulicach pojawią się pociski i krew, a
kiedy tak właśnie się stanie, mogą się wygodnie rozsiąść, upajając
się satysfakcją mówiąc, że tak nam powiedzieli. Media robią z nas
durniów, opowiadają nam historie, które chcą abyśmy usłyszeli,
karmią nas kłamstwami, abyśmy do nich powracali.
Czy istnieje gangsterska wojna między Wschodnim, a Zachodnim
Wybrzeżem? Jak uważacie? Żyją czarnuchy w czerwonych bandanach i
niebieskich bandanach, którzy zabijają się bez żadnego większego
powodu niż kod ubioru. Dlaczego czarnuchy z Harlemu nie zabijają
czarnuchów z Compton w kłótni kto jest najlepszym raperem w ich
drużynie? To jest tak, jak powiedziałem wcześniej; jakiś kretyn
zawsze musi być najlepszy, a kretyn który taki nie jest, nie
spocznie dopóki taki nie będzie. Kiedy jednak wyciągniesz z obiegu
taki naturalny element i przeistoczysz go w ogólnokrajowy skandal,
mówiąc o tym, kto kogo obraził i kto sprzedaje więcej nagrań, to
ktoś w końcu będzie musiał wziąść za to na siebie odpowiedzialność,
stanie się tak wcześniej, czy później. A kiedy ludzie zaczną
najeżdzać na siebie tylko po to, aby udowodnić coś przed milionami
gapiów, którzy oglądaja gangsterską operę mydlaną, puszczaną każdego
dnia w wiadomościach wieczornych, to wtedy musimy przestać rozgrywać
tą grę według zasad, które oni ustalają.
Ludzie cały czas pytają mnie, czy to jest tak, jak
Tupac mówił, że Biggie, Puffy i Andre wprowadzili go w zasadzkę w
studiach Times Aquare? Czy Stretch Walker został zabity w
egzekucyjnym stylu, z zemsty za tą robotę? Kto zabił Notoriousa
B.I.G. Czy Suge stoi za śmierćią Orlando Andersona tak, jak donoszą
te wszystkie okropne plotki?
Ja odpowiadam na to pytanie moim własnym pytaniem: Czy
wam kurwa odbiło? Czy sądzisz, że nawet jeśli znałbym prawdę, która
stoi za tymi zgonami i zniszczeniem, to opowiedziałbym o tym każdemu
idiocie, którego uszy nastawione są na najnowszą gangsta-plotkę? Czy
sądzicie, że chce mi się ciągnąć to gówno przez godzinę dłużej, czy
o jedno ciało więcej, niż te, które mamy dotychczas? Mógłbym wam
opowiedzieć takie historie, że krew by wam w żyłach zamarzła i to
właśnie są opowieści, które zabiorę ze sobą do grobu. Pamiętajcie,
co powiedziałem wam na początku tej książki? Snoop Doggowi zależy na
szerzeniu pokoju, a nie na dawaniu sukinsynom kolejnego powodu do
punktowania, które nie powinno w ogóle mieć miejsca, jeśli już
poruszamy tą kwestię. Bracia i siostry słuchajcie mnie. Musimy
przestać nawzajem się zabijać. Musimy skierować naszą wściekłość i
nasz słuszny gniew w stronę, w którą powinien zostać skierowany -
czyli przeciwko systemowi, który nas zniewala i dołuje, powoduje że
jesteśmy uzależnieni od cracku i rzucamy się sobie do gardeł niczym
dzikie zwierzęta.
Czy mam coś do ukrycia? Dokładnie. Chodzi o mój tyłek,
bo mam zamiar trzymać go z dala od linii ognia tak długo, jak tylko
będę mógł. Przyrzekłem sobie coś, kiedy Pac umarł: Będę częścią
rozwiązania, a nie problemu. Problemem jest to, że czarnuchy nie
wiedzą jak żyć w harmonii. A rozwiązaniem tego problemu jest
edukacja i podnoszenie naszych zdolności na wyższy poziom. Musimy
szerzyć pokój zanim będzie zbyt późno.
Wydaje mi się, że Pac tego nie rozumiał. Nie miał
jasności co do tej kwestii, a przynajmniej prawie do końca, a przez
ten czas musiał czerpać z tego, co widział. Pokazywał się ludziom,
bo tak nauczyli go w getcie - ogradzasz swój kawałek ziemi i bronisz
go aż do śmierci. I to właśnie się stało w jego przypadku. Cholera,
nawet mnie w to zaangażował przez jakiś okres czasu, było to w '96
kiedy nagraliśmy "2 of Americaz Most Wanted", z tym filmikiem, który
ukazywał jak mści się na Biggiem i Puffym za wrobienie go. Zrobiłem
to, bo mnie o to poprosił oraz dlatego, że był moim przyjacielem. To
nie pomogło całej tej sytuacji i dopiero śmierć Paca sprawiła, że
zrozumiałem, iż mogłem albo pomóc, albo zaszkodzić i wybór należał
do mnie.
Kiedy Tupac zmarł, wiele się zmieniło. I nie tylko dla
mnie. Myślę, że przebudziło się wtedy wielu braci w branży muzycznej
i zrozumiało, że nasza praca nie polega tylko na tym, żeby sprzedać
jak najwięcej egzemplarzy i zapełnić sale koncertowe. Byliśmy
ludźmi, których się naśladuje i musieliśmy wybrać taką drogę, aby we
właściwy sposób mówić o tym, co dzieje się na ulicach oraz dawać
pewien rodzaj nadziei, że może pewnego dnia dzięki nam będzie
lepiej. Walczeniem między sobą, strzelaniem do siebie i wzajemnym
obgadywaniem tylko dlatego, że pochodzimy z różnych miejsc, czy
innych wytwórni, nie polepszymy niczego. Już nie wystarczy, że
powiemy ludziom jak jest naprawdę. Nadszedł czas, aby powiedzieć jak
mogłoby być.
Pac nigdy nie miał szansy tego zrobić, ale wiem, że
zmierzał w tym kierunku. Po tym, jak został wysłany na Rikers Island
za ten bzdurny zarzut o przestępstwo seksualne, udzielił wywiadu, w
którym powiedział swoim fanom, że jego "thug life" się skończyło, że
nadszedł czas na jakieś pozytywne działania w społeczności i że on
się zmieni. Wierzę, że tak by było, gdyby tylko otrzymał taką
szansę.
|