Martwi kumple (1999/2000)
Tłumaczenie artykułu:
Radosław Jabłoński (Bosco),
korekta:
Marcin Samsel
Na początku lat 90, Ice Cube nagrał piosenkę „Dead Homiez” (Martwi
kumple). Raper został doskonale zrozumiany przez swoich odbiorców.
Głównym tego powodem jest fakt, że wszyscy mieliśmy bliskich
przyjaciół, którzy już odeszli. Każdy z nas przez to przeszedł. Rap
z zachodniego wybrzeża spotkała tragedia niemal na samym jego
początku, gdy odeszła MC Trouble, będąca wtedy u progu wielkiej
kariery. Była ona jednak zupełnie nowa w tym biznesie i nie wywarła
tak dużego wrażenia, by pamięć o niej przetrwała do dnia
dzisiejszego. Bez większego echa przeszła także informacja o śmierci
Keitha „Cowboya” Wigginsa. W mgnieniu oka straciliśmy Sugarskafta z
rewolucyjnej grupy X Clan. Przymykaliśmy oko, gdy zmarłe gwiazdy
wcześniej świecące bardzo jasno, nagle zaczęły spadać. Eric „Eazy-E”
Wright zachorował i zmarł tak szybko, że ledwo mogliśmy złapać
oddech po informacji o jego chorobie. Wiadomość o tym, że raper
zmarł na skutek AIDS sprawiła, że wszystko to zdawało się jeszcze
bardziej surrealistyczne. Wielu ludzi z pokolenia hip-hopu ta
choroba po prostu nie dotknęła. Przez dziwne okoliczności otaczające
jego śmierć, niektórzy z nas ciągle nie mogą uwierzyć, że to miało
miejsce. Niestety śmierć przychodzi do każdego i kilku naszych już
się z nią spotkało. Śmierć Tupaca Amaru Shakura uderzyła w nas tak,
jakbyśmy nigdy wcześniej nie mieli do czynienia ze śmiercią
jakiegokolwiek artysty. Jakimś sposobem usprawiedliwienia wobec
śmierci Eazy’ego nie sprawdzały się co do Tupaca. U szczytu swojej
kariery Tupac został zastrzelony w sposób, o którym często rapował
za życia. Mimo wszystko staraliśmy się usprawiedliwić jego śmierć.
Przestano to robić rok później, gdy zastrzelony został Notorious
B.I.G. – również u szczytu swojej kariery. Czy nie zszokowała nas
śmierć Freaky Taha i Big L’a? Czy naprawdę odczuliśmy cios
spowodowany odejściem Big Puna? Wszyscy oni stracili życie
bezsensownie. Czy wielu z nas nadal wierzy, że artyści, których
lubimy są nieśmiertelni? Ci, którzy w tą wierzą, są głupcami.
Wczesna czarna muzyka odczuła cios po śmierci Billy’ego
Holidaya. Wczesna muzyka rockowa odczuła to samo po stracie Richiego
Valensa, Big Poppera i Buddy’ego Holby’ego. Na początku lat 80 świat
muzyki R&B dotknęła straszliwa śmierć Marvina Gaye’a. Fani rocka
odczuli to samo na początku lat 90 po samobójczej śmierci Kurta
Cobaina z Nirvany oraz po odejściu Jerry’ego Garcii z Grateful
Dead’s, który przez większość życia zmagał się z uzależnieniem od
narkotyków. Chcę w tym miejscu uzmysłowić, że muzykę rapową i jej
odbiorców spotykają takie same zdarzenia przez jakie cierpi reszta
świata. W życiu pewne są dwie rzeczy – śmierć i podatki. Zapytaj
artystów takich jak Kool Moe Dee o podatki, a powiedzą ci jak
prawdziwe jest to zdanie. Pomyśl o zmarłych raperach, a zrozumiesz
jak prawdziwa jest śmierć. Artyści, o których tu mowa nie byli
starzy, nie wszyscy też chorowali. Ale śmierć każdej z tych osób
jest tragedią i powinna dać każdemu z nas powód do zatrzymania się i
poddania ocenie naszego własnego stylu życia.
Wylej trochę alkoholu... za swoich zmarłych przyjaciół.
Eazy-E – ulubieniec Compton
Pierwszym wielkim artystą, który został zabrany
kulturze hip-hopowej był Eric „Eazy-E” Wright. Jego śmierć była
pierwszą z trzech śmierci potężnych gwiazd rapu, którzy opuścili ten
świat pozostawiając po sobie wspaniałe artystyczne dokonania. Mimo
tego, że w pewnych kręgach sprawa ta nadal jest kwestionowana,
oficjalnym powodem śmierci Eazy’ego-E były powikłania związane z
AIDS. Czując zbliżającą się śmierć, Eazy-E starał się zrobić coś,
czego nie zrobił w pełni swojego życia. Ze swojego szpitalnego
łóżka, pełen nadziei, napisał słowa, które miały pouczyć i ostrzec
ludzi tak, by poprzez jego nieszczęście, dostrzegli rzeczywistość
związaną z AIDS.
„Nie mówię tego dlatego, że szukam zadośćuczynienia
potrzebnego tam, dokąd zmierzam. Po prostu czuję, że mam tysiące
młodych fanów, którzy muszą się dowiedzieć o tym, co jest prawdziwe,
jeśli chodzi o AIDS. Podobnie jak inni przede mną, pragnąłbym
zamienić mój własny problem w coś dobrego, w coś co dotrze do
wszystkich moich ludzi i ich rodzin ponieważ chcę uratować ich tyłki
zanim będzie za późno. Nie zamierzam winić nikogo poza mną samym.
Teraz już wiem... to jest coś prawdziwego, coś co nie wybiera. [Ta
choroba] dotyczy każdego” – ostatnie publiczne słowa Erica „Eazy-E”
Wrighta.
Eazy-E nie był narkomanem zażywającym dożylnie
narkotyki. Nie był też homoseksualistą. Obie te grupy uważane były
za wyłączne ofiary wirusa HIV. Jako młody, heteroseksualny
mężczyzna, Eazy-E pozostawił nas ze słowami ostrzeżenia, których
nigdy nie umieścił w swojej muzyce w przeciągu 10-letniej kariery.
Miał nadzieję, że być może po jego smutnej śmierci z powodu AIDS,
pokolenie hip-hopu stanie się bardziej świadome niebezpieczeństw
związanych z lekkomyślnymi kontaktami seksualnymi. Jak dotąd, 5 lat
po tragicznej śmierci Eazy’ego-E, treść tekstów hip-hopowym nie mówi
o seksualnej odpowiedzialności. Pytania, które były ważne kiedyś,
nadal są aktualne. Czy młodzi Amerykanie zdają sobie sprawę z
zagrożeń związanych z lekkomyślnymi kontaktami seksualnymi? Czy
śmierć Eazy’ego jest swojego rodzaju wezwaniem do przejrzenia na
oczy? Być może jego śmierć wywarła mniejszy wpływ niż jego życie i
dokonania artystyczne.
Efekt działalności Eazy’ego w przemyśle muzycznym jest nadal
odczuwalny. Wraz z grupą NWA, stworzył muzyczne imperium dzięki
któremu świat poznał Dr. Dre, Ice Cube’a, Rena, Above The Law,
Michel’le, Bone Thugs N Harmony, The Doca, JJ Fada i wielu innych,
którzy znaleźli się pod wpływem działania jego samego czy jego grup.
Eazy-E jako prezes wytwórni wydawniczej był gigantem w przemyśle
muzycznym na równi z kimś takim jak Barry Gardy czy Russell Simmons.
Jako artysta, wraz z grupą NWA, postrzegany jest jako legenda
podobnie jak The Beatles czy The Rolling Stones. Po śmierci Eazy’ego,
raper powrócił na swoim nowym albumie oraz platynowym nagraniu Bone
Thugs N Harmony. Były też realne nadzieje na reaktywację grupy NWA.
Nigdy nie zobaczył urzeczywistnienia swoich planów ponieważ w wieku
31 lat opuścił ten świat oraz wszystko to co kochał.
Darryl James
Dwie osobowości Tupaca
W piątek 13 września 1996 roku, zgasło światło jeszcze
jednej młodej gwiazdy. 25-letni Tupac Amaru Shakur zmarł w wyniku
wielokrotnego postrzelenia. Wielu ludzi kochało Tupaca. Być może
było ich więcej niż tych, którzy go nienawidzili. Życiem Tupaca
rządziły miłość i nienawiść. Fakt odejścia tak młodego i
utalentowanego człowieka zawsze wywołuje smutek. Jeśli kochałeś
kogoś takiego, łatwo uznać ci fakt śmierci tak młodego człowieka.
Większość ludzi nienawidzących Tupaca tak naprawdę go nie znała.
Jeśli poznaliby go wiedzieliby, że Tupac miał inna stronę, znacznie
różniącą się od Tupaca będącego zwolennikiem „bandyckiego życia”,
żyjącego stylem życia gangstera, które on proklamował jako drogę „Death
Row” – jego muzycznego domu.
Spotkałem Tupaca w 1991 roku, gdy podróżował z Digital
Underground. W tamtym czasie byłem reporterem, ale nasza rozmowa nie
była wywiadem, tak więc nie została nagrana. Co więcej, nie trwała
ona zbyt długo. Mimo tego ta 15-minutowa rozmowa z nim siedzi we
mnie głęboko, tak jakby miała miejsce wczoraj. Odcisnęła się w mojej
pamięci dużo mocniej niż jakakolwiek inna rozmowa z Tupaciem, gdy
już dorósł i stał się tym, kim chciał być. W tamtym czasie z
prawdziwym młodzieńczym entuzjazmem mówił o swoich nadziejach i
marzeniach. Pragnął dokonać wszystkiego natychmiast, ponieważ życie
nie nauczyło go wtedy jeszcze tak wiele. Mówił o wielkiej miłości do
swoich ludzi. Chciał poświęcić swoje życie na podniesienie ich na
duchu i wyprowadzenie z mroku w sposób w jaki czynili to Martin
Luther King i Malcolm X. Tupac chciał wykorzystać swój talent do
rapowania, by zostać Czarnym rewolucjonistą. On nie był gangsterem
czy bandytą – jeszcze nie. Tupac, który wtedy stał przede mną był po
prostu cholernie zabawnym, fajnym dzieciakiem, który chciał jedynie,
by go lubiano. I trudno było go nie lubić. Był on jednak głęboko
poruszony tym, co widział dookoła siebie i pokazał ciemniejszą
stronę, która była odbiciem jego ludzi. Być może angażował się za
bardzo. Przed wydaniem pierwszego albumu powiedział: „Dorastając nie
miałem nic, tak więc nie było nic do stracenia. Teraz chcę pokazać
przez co przeszedłem ludziom, którzy zmagają się z tym samym. Chcę
pokazać jak udało mi się tego uniknąć. Chcę zło przemienić w coś
dobrego”.
Przez te 15 minut jego zachowanie zmieniało się od
spokojnego do gniewnego, gdy przyrównał się do Marvina Gaye’a
mającego „dwie osobowości”. Nie myślałem zbyt wiele nad jego
porównaniem, aż do ostatnich lat gdy zobaczyłem to, co dla świata
było metamorfozą rapera z ulicy w gangsta rapera. Tupac nazywał to
„bandyckim życiem”. Jedynie Tupac wiedział, że to, kim stał się dla
świata, było już częścią jego osobowości. To była taka sama część,
jak uśmiechnięty Tupac, którego świat zobaczył w Digital Underground.
Obok „bandyckiego życia”, którym żył, Tupac wiedział, że może być
także Czarnym rewolucjonistą. Obie te strony toczyły walkę o duszę
Tupaca. Podział ten doskonale oddawały jego piosenki, „Keep Ya Head
Up” będące pozytywnym hymnem dla sióstr z okolicy zestawione z „I
Get Around”, które głosi: „Spędzę tu jedną noc / Uciekaj albo się
baw”. Tupac miał rzekomo uczestniczyć w gwałcie. Sprawa ta uderzyła
go dużo mocniej w mediach niż w sądzie. Tupac pragnący zostać
Czarnym rewolucjonistą pobił reżysera, który rzekomo go obraził i
zatrudnił na jego miejsce rapera, który według niego maczał palce w
zamachu z 1994 roku. To był Tupac głoszący styl życia bandyty i
gangstera. Być może postępował w ten sposób ponieważ wierzył, że to
jego nieuniknione przeznaczenie. Wydawało się, że Tupac cały czas
zmagał się z dwiema stronami swojej duszy, wahając się pomiędzy
życiem bandyty a drogą rewolucjonisty. Podczas pobytu w więzieniu w
1995 roku, Tupac powiedział reporterowi VIBE: „Mam zamiar ocalić
tych młodych czarnuchów ponieważ nikt inny nie chce ich uratować.
Nikt inny nie pojawił się, by uratować mnie. Oni po prostu obserwują
to, co cię spotyka. To dlatego „bandyckie życie” jest dla mnie
martwe. Jeśli jest ono prawdziwe, to niech ktoś inny je
reprezentuje, ja jestem już tym zmęczony”.
Ale tuż po opuszczenia więzienia za kaucją, oczekując
na apelację w sprawie jego oskarżenia o gwałt, Tupac znowu przyjął
postawę „niegrzecznego chłopca”. W piątek, 13 września 1996 roku,
Tupac odszedł z tego świata i stanął przed sądem. Nieważne czy
wyrok, który otrzymał jest ostateczny i większy niż jakikolwiek
wyrok omylnych śmiertelników. Żaden żyjący człowiek nie zna
odpowiedzi na pytanie Tupaca zawarte w piosence „If I Die 2Nite”
kiedy zastanawia się czy „w niebie jest getto dla bandyckich
czarnuchów”. Kiedy Tupac przestał oddychać, jego dusza oddzieliła
się od ciała. Być może po śmierci Tupac będzie w stanie rozwiązać
problem swojej podzielonej duszy.
Darryl James
Requiem dla Biggiego
Podczas gdy wielu raperów nagrywając swoje piosenki
żyje we własnych, małych światach fantazji, Notorious B.I.G. aka
Biggie Smalls faktycznie żył swoim pseudonimem; on był Czarnym
Frankiem Whitem. Dla tych z was, którzy są niedoinformowani w
sprawach ważnych gangsterskich filmów – był on królem Nowego Jorku.
Jego kariera nie musiała być najdłuższa w rapowym biznesie. Wywarł
ogromne wrażenie w krótkim czasie, gdy był na scenie. Biggie zmienił
sposób postrzegania hip-hopu z Nowego Jorku w drugiej połowie lat
90. Jego oddziaływanie jest nadal nieuniknione nawet teraz, 3 lata
po jego tragicznej śmierci. Biggie jest jednym z kilku współczesnych
raperów, który miał ogromny talent liryczny, nic więcej. Jego demo,
jeśli można to tak nazwać, było po prostu fragmentem jego świetnych
tekstów. Kaseta ta zaczęła krążyć po Nowym Jorku trafiając do
odpowiednich rąk. Jedna para rąk należała do Matta Life, który
zarządzał sekcją „Unsigned Hype” w The Source. Matt pozwolił swojemu
przyjacielowi Seanowi „Puffy” Combsowi wysłuchać tej kasety. Nie
trzeba wyjaśniać co stało się później. Pierwszym studyjnym nagraniem
Biggiego był mało znany kawałek „A Bunch of Niggas” – ostatnie
nagranie z albumu „Blue Funk” Heavy’ego D z 1993 roku. Jego
pierwszym singlem był „Party & Bullshit” – pierwsze nagranie z
soundtracka do „Who’s the Man”. Te singiel udowodnił, że stanie się
kimś wielkim. Pomiędzy ukrywaniem dwóch pistoletów w swoich butach
oraz próbowaniem mocnych drinków z Dom Perignion, może zrobić
malinki na jej piersiach, tak jak Little Shawn zabawiając się późną
nocą na rozpustnej domowej imprezie w Nowym Jorku. Potem mówi: „Nic
nie powstrzyma Big Poppy / Jestem złym chłopcem!!!” – ta linijka
zainspirowała nazwę dla jego wytwórni [Bad Boy – przyp. tłum.].
Reszta jest oczywista.
Nagrany przez Biggiego album „Ready to Die” stał się
klasykiem, po śmierci wydano „Life After Death”. Raper pojawił się
także w wielu gościnnych nagraniach. Nie tylko nagrał dwa albumy,
które zdobyły status wielokrotnej platyny ale także udowodnił, że
Nowy Jork potrafił sprzedać wiele nagrań w erze gangsta rapu.
Chociaż świat popu pamięta go za nagrania „Big Poppa”, „Hypnotize”
oraz „Mo Money, Mo Problems”, Biggie Smalls naprawdę błyszczał na
ostrych nagraniach. Wystarczy posłuchać tekstów z nagrań takich jak
„Kick in the door” czy „Unbelievable”. Jego nikczemna obrazowość
„Światła przygasają w holu Biggiego”, jest niedościgniona. Innym
przykładem jest kawałek „The What” nagrany wraz z Method Manem.
Potrafił także zmieniać swój liryczny flow, jak na nagraniu „What’s
Beef”. Był talentem, z którym nie mogą równać się jego naśladowcy.
Biggie był także niezmiernie przekonywającym raperem pisząc
najbardziej szczegółowe rymowane opowieści, jakie kiedykolwiek
zostały nagrane na płycie. Przykładem może być zawiła fabuła utworu
„Niggas Bleed”. [Wrogowie Biggiego tuż po dokonaniu zbrodni wychodzą
na ulicę by jak najszybciej oddalić się z miejsca zbrodni. Niestety
ich samochód został odholowany ponieważ zaparkowali go w
niedozwolonym miejscu (tuż przy hydrancie)]*. Innym przykładem jest
straszenie zemstą w piosence „Warning” gdzie ci, którzy planują jego
upadek, są chwytani jak przerażona zwierzyna łowna.
Niestety, Biggie został zabity w ulicznej strzelaninie,
do której doszło w marcu 1997 roku w czasie gdy dawał promocyjne
występy, by rozreklamować album „Life After Death”. Sprawa jego
śmierci nie została wyjaśniona do dnia dzisiejszego. Mimo, iż
istnieje wiele teorii na ten temat, opinia publiczna może już się
nigdy nie dowiedzieć jak było naprawdę. Bez względu na to co się
stało, świat rapu stracił jedną z najjaśniej świecących gwiazd.
Wydany niedawno album „Born Again” nie uchwycił ponownie jego magii
oraz nie uczcił jego pamięci. Prawdziwe oddanie hołdu Biggiemu jest
możliwe tylko poprzez pełne zrozumienie muzyki tego człowieka oraz
tego kim był dla świata hip-hopu... Biggie miał prawdziwy liryczny
talent, dominującą osobowość, gdy tylko chwytał za mikrofon. Nie
będzie już nikogo takiego. On był naprawdę wyjątkowy.
Jesse Ducker
Freaky Tah z Lost Boyz – dobrzy umierają za młodu
W 1995 roku, na podziemnej scenie hip-hopowej pojawiła
się grupa Lost Boyz. „Lifestyles of the Rich and Shameless” stał się
głównym kawałkiem granym w radiu. Przez krótki okres czasu pomiędzy
Uptown Records a Bad Boy Entertainment toczyła się walka o
pozyskanie grupy. Ostatecznie wygrało Uptown i w niedługim czasie
wydało pierwszy komercyjny singiel grupy – „Jeeps, Lex Coups, Biman
and Benz”. Nagranie okazało się hitem dzięki, któremu członkowie
grupy zostali gwiazdami. Po sukcesie kolejnego singla – „Renee”,
grupa trafiła do wytwórni Universal. Debiutancki album „Legal Drug
Money” zdobył status złotej płyty. Lost Boyz zostali uznani za
królów imprezowych nagrań. Każdy DJ pragnący rozkręcić imprezę mógł
zagrać któryś z wyżej wymienionych singli lub „Music Makes High”.
Utwór ten został później zremiksowany z dodatkowymi wokalami Dogg
Pound i Canibusa. Ich notowania wzrosły po tym jak grupa powróciła z
równie dobrą płytą „Love Peace & Nappiness”. Nagrany przy udziale
ulubieńców podziemia takich jak Beast of the East oraz z udziałem
Redmana, A+ i Canibusa oraz Me and My Crazy World, album szybko
okrył się złotem. W czasie, gdy Lost Boyz nagrywali swój trzeci,
mocno wyczekiwany album, wydarzyła się tragedia. Freaky Tah, a
właściwie Raymond Rogers, został zastrzelony po imprezie w tej samej
dzielnicy Queens, z której pochodzili członkowie grupy. Odkryto
później, że śmierć ta związana była z rywalizacją między wrogimi
sobie bandami. Inaczej niż w sprawie Tupaca Shakura czy Notoriousa
B.I.G., zamachowiec Kelvin Jones oraz jego kierowca Raheem Fletcher
zostali aresztowani przez policję w ciągu miesiąca od dnia tragedii.
Mimo tego, że Freaky Tah nie był głównym wokalistą, był sercem oraz
duszą grupy. Funkcjonując głównie jako człowiek nakręcający
publiczność, Tah brał udział w czymś, co było kluczem do sukcesu
grupy. Szorstki wokal Taha był idealnym dodatkiem do bezpośredniej
techniki rymowania Cheeka. „Jeśli Cheeks był jedną połową całości,
Tah był drugą, oni byli jak bracia” – powiedział Canibus. „Wspólnie
potrafili stworzyć nagrania, które były w stanie zatrząść klubem.
Mimo, że bardzo się starałem, nie potrafiłem im dorównać. Mogę tylko
starać się robić to co robię jak najlepiej”. Z nie najlepszą
perspektywą, grupa kontynuowała nagrywanie trzeciego albumu – „LB IV
Life”. Freaky Tah pojawia się w intro, outro i czterech kawałkach.
Pierwszy singiel – „Ghetto Jiggy” był esencją Lost Boyz – Tah
zaopatrzył to nagranie wokalem Cheeksa. Niestety, album wydany 6
miesięcy po śmierci Taha okazał się komercyjnym niewypałem.
Pozostali członkowie grupy nadal trzymają się razem, ale Mr. Cheeks
obecnie pracuje nad solowym albumem. Żona Taha urodziła ich trzecie
dziecko, które nosiła w momencie śmierci męża. Cała grupa Lost Boyz
nadal skrycie opłakuje swojego zmarłego brata.
Yves Erwin Salomon
Big Pun – spoczywaj w pokoju wielki graczu
„Nie jestem graczem, mam po prostu wielką moc” – te
słowa zapoczątkowały coś co było nową erą w latynoskim rapie. Mellow
Man Ace był pierwszym, który osiągnął ogólnokrajowy sukces
komercyjny, oczywiście w ślad za grupą Cypress Hill, w której skład
wchodził jego brat – Sen Dog. Utalentowany Fat Joe, po tym jak
osiągnął status sławy rapu, przedstawił nam człowieka na tyle mu
bliskiego, by mógł nazywać go bratem. Raperem tym był Christopher
Rios aka Big Punisher. Big Pun – bo tak był nazywany, nie był
pierwszym latynoskim artystą, który zdobył platynę. Był za to
pierwszym latynoskim artystą, który dokonał tego w pojedynkę.
Jest wielu dużych raperów, którzy pojawiają się i
odchodzą z biznesu rapowego. Fat Boys sprawili, że w pewnym sensie
fajnie było być grubym. Heavy D w okresie swojej największej
popularności głosił, że dobrze jest być „otyłym kochankiem”. Ale
wielkość Big Puna nie była niczym dobrym. Jego nadwaga kosztowała go
życie. Pamiętam jego zdjęcie w The Source. Był wtedy normalnie
zbudowanym mężczyzną z wagą przekraczającą nieco 90 kilogramów.
Późniejsza przemiana była niewiarygodna. Wszyscy słyszeliśmy
opowieści o jego niechęci do podróży samolotem po tym, jak utknął w
toalecie znajdującej się na pokładzie. To powinien być sygnał, że
jego waga stała się poważną sprawą. Ale my pragnęliśmy rozrywki, a
on nam ją dawał. Każdy, kto widział występ tego wielkiego człowieka,
wiedział, że czasem był on tak wyczerpany dźwiganiem ciężaru, który
był jego częścią, że brakowało mu tchu by w pełni wykonać utwór,
jaki był w stanie nagrać w studiu. Mimo tego fani go kochali. Tak
samo jak jego żona i dzieci.
Żona Puna – Liza, która była jego wieloletnią przyjaciółką,
obiecuje być silną bez męża i zarzeka się, że nie wyjdzie powtórnie
za mąż. Liza powiedziała, że otyłość jej męża była spowodowana
problemami emocjonalnymi. Jadł zarówno, gdy był smutny jak i
szczęśliwy. Pun bezustannie myślał o jedzeniu. Zarówno Liza Rios jak
i Fat Joe starali się dać Big Punowi do zrozumienia, że jego waga
jest niebezpieczna. Był to poważny problem. Problem, o którym nigdy
nie było mowy w raperskich tekstach. Zaburzenia łaknienia – to tak
samo złe słowo jak AIDS, nikt nie chce mieć z tym do czynienia. Po
raz kolejny pokolenie hip-hopu zostało dotknięte przez wszystkie te
realia i ironie życia. W utworze „It’s so hard”, z pierwszego
pośmiertnie wydanego albumu Puna – „Yeeeeah Baby!”, padają słowa:
„Właśnie zgubiłem 45 kilogramów! Staram się żyć!”. Słowa te spotkały
się ze zdziwieniem fanów, którzy zastanawiali się jak to możliwe, że
Pun zaczął zrzucać wagę, a i tak umarł z powodu otyłości. Latem tego
samego roku, w którym zmarł, Big Pun zapisał się do programu
odchudzającego w Duke University w Północnej Karolinie. Udało mu się
stracić 45 kilogramów ale po powrocie do Nowego Jorku przybrał na
wadze prawie dwa razy tyle ile zrzucił. W momencie śmierci Big Pun
ważył 316 kilogramów. Christopher Rios aka Big Pun zmarł 7 lutego
2000 roku na atak serca.
James Mosley
Straciliśmy dużo więcej artystów niż mogliśmy tu
przedstawić. Podczas pisania tego artykułu odeszło dwóch kolejnych –
członek grupy The Nonce oraz Q-Don z NAAM. Tuż przed rozpoczęciem
nagrywania swojego ostatniego albumu, DJ Quik opłakiwał śmierć Topp
Dogga – jednego ze swoich najbliższych przyjaciół. Nowy Jork nadal
opłakuje śmierć Biga L’a, a Los Angeles opłakuje śmierć DJ Rob One’a,
który w marcu przegrał walkę z nowotworem. Niestety odejdzie jeszcze
wielu. Niektórzy dlatego, że żyją zbyt szybko, inni po prostu
dlatego, że znaleźli się w złym miejscu w złym czasie. Śmierć i
podatki są zwykłą częścią życia. Hip-hop jest żywą formą sztuki,
którą dotykać będzie radość, ból, smutek... ten sam smutek, z którym
do czynienia ma każdy człowiek. Czy ta forma sztuki ulegnie zmianie?
Nie. Czy wszyscy ci ludzie, którzy tworzą dla nas sztukę odmienią
swoje życie? Wątpię w to. Możemy mieć nadzieję i modlić się o to, że
nie stracimy już żadnego rapera. Najlepszą jednak rzeczą, którą
możemy zrobić jest zaakceptowanie tego, gdy to się stanie.
*- "W holu jest pełno ludzi zachowujących się naprawdę głośno/
Przeszli tuż obok nas/ Nie wiem jak mogli do tego dopuścić/ Mimo
dużego podekscytowania rozbawiła nas ta sytuacja/ Ich Range Rover
został odholowany- zaparkowali obok hydrantu/ Głupie skurwiele"-
fragment utworu „Niggas Bleed” autorstwa Notoriousa B.I.G.
|